piątek, 11 kwietnia 2014

Czarodziejka odc 9

Witam!
Dzisiaj dodaję część dziewiątą Czarodziejki :)
Zapraszam do czytania.

  Audrey pokazała wczoraj swojej matce co udało jej się wyczarować. Okazało się, że jest to kryształ, w którym zamknęła energię meteorytu. Dziewczyna zrobiła to pod wpływem impulsu. Po prostu pomyślała, że ta moc jest tak piękna i wspaniała, że warto byłoby ją uwiecznić. Cokolwiek to znaczyło. Sophie była dumna z córki, stwierdziła też, że moc Audrey musi być jakoś powiązana z kosmosem. Kosmos, miejsce, gdzie wszystko ma wyznaczony swój czas istnienia. Wszystko co powstanie, kiedyś w końcu zanika. Niezależnie od tego, czym to jest, czy gwiazdą, planetą, a  nawet całą galaktyką.
 Dziewczyna szła w stronę domu Cornela. Dziś rano pomyślała sobie, że go odwiedzi. Jak dotąd bywała tam kilka razy kiedy chciała odwiedzić Georga. Ale teraz powodem jej wizyty był jego młodszy brat. Czarnowłosa zbliżała się właśnie do jakiegoś domu pomalowanego na ciemną czerwień. Przed budynkiem stała ciężarówka do przeprowadzek, z której wysiadali mężczyźni niosący duże pakunki i pudła.- Ktoś się wprowadza- pomyślała Audrey. Spojrzała na ganek domu. Na schodkach siedział chłopak, o ciemno-brązowych  włosach i turkusowych oczach.- Te oczy wyglądają jak głębia jeziora Turqoise pearl- przyznała w myślach. Chłopak wyglądał może na piętnaście- szesnaście lat i nie wydawał się być radosnym. Głowę opierał na rękach, a wzrok utkwił w butach. Ubrany był w ciemne dżinsy i flanelową koszulę w kolorze zielono-modrym, który niesamowicie podkreślał jego ciemne oczy. Audrey przystanęła. Oparła się o płot domu i przyjrzała się posiadłości. W ogrodzie rósł duży kasztanowiec a gdzieniegdzie były rabatki bratków. Chłopak wyczuł obecność obcej osoby i podniósł wzrok. Zdziwił się lekko na widok czarnowłosej dziewczyny. Audrey zauważyła, że ten się jej przygląda. Właściwie na to czekała. Uśmiechnęła się do szatyna.
 - Synku witanie naszych nowych sąsiadów w ten sposób jest wysoce niekulturalne.- powiedziała jakaś kobieta, która właśnie wyszła z domu. Miała szare oczy i blond włosy ciasno związane w wyskoki koński ogon. Najwyraźniej była to matka chłopaka. Jej syn mrukną tylko coś pod nosem w odpowiedzi, po czym wstał i podszedł do Audrey.
- Cześć- powiedział wyciągając rękę przez płot, żeby się przywitać. Chłopak wydawał się być obojętnym wobec sytuacji- Jestem Eliot- przedstawił się.
- Cześć, ja jestem Audrey- powiedziała czarnowłosa i uścisnęła rękę Eliota- zazwyczaj nowym sąsiadom mówię- Witaj w Apple port, ale widzę, że nie jesteś zbyt zadowolony, więc zgaduję, że wolałbyś wrócić tam skąd przyszedłeś- oznajmiła dziewczyna. Eliot uśmiechną się kącikiem ust.
- Masz wyczucie- stwierdził.
- Domyślam się też, że twoi rodzice nie chcieli słuchać twojego zdania na temat przeprowadzki- dodała wciąż się uśmiechając.
- To też zgadłaś.- powiedział.
- Czyli jesteś tu wbrew swojej woli- skwitowała Audrey- Przekonasz się, że to miasteczko wcale nie jest takie złe.- dodała. Chłopak uniósł jedną brew.
- Mówię serio. Mieszkam tu od jakiś dziesięciu lat i wiem co nieco o tym miejscu. Jest naprawdę fajne.
- Dziesięciu?- zdziwił się Eliot.
- Tak.- potwierdziła czarnowłosa- kiedy miałam sześć lat, przeprowadziłam się tu z moimi rodzicami. To rodzinne miasteczko mojego taty.- powiedziała.
- Serio? I on też uważa, że tu jest super?- spytał Eliot. Audrey posmutniała.
- Właściwie, to uważał- wyznała. Eliot dopiero po chwili zrozumiał znaczenie tych słów. Zmieszał się strasznie, popełnioną przez siebie gafą.
- Wybacz, nie wiedziałem.- wytłumaczył się.
- Spokojnie, to jasne, że nie wiedziałeś, przecież dopiero co się wprowadziłeś.- powiedziała Audrey. Zapadła chwila ciszy.
- Muszę już iść- stwierdziła Audrey- szłam kogoś odwiedzić, więc... na razie Eliot!- rzuciła tylko i ruszyła dalej chodnikiem. Chłopak wodził za dziewczyną wzrokiem, dopóki nie zniknęła mu z pola widzenia.
- Posłuchaj, kochany- odezwała się nagle jego matka- nieładnie się tak gapić na ludzi. Trochę manier.
Eliot wzniósł oczy ku niebu.

***

 Audrey dochodziła już do domu Cornela. Miała już wchodzić na podwórko, gdy usłyszała jakiś dźwięk. Ktoś grał na gitarze. Dziewczyna wkroczyła do ogrodu i zobaczyła Cornela, który siedział na dużym kamieniu z jakąś dziewczyną. Mimo wszystko Audrey poczuła lekkie ukłucie zazdrości. Nagle dziewczyna odwróciła się, dzięki czemu czarnowłosa mogła się jej lepiej przyjrzeć. Miała długie falowane włosy w kolorze miedzi i piękne oliwkowe oczy.
- Ty na pewno jesteś Audrey- stwierdziła uśmiechając się do czarnowłosej. "Świetnie"- pomyślała Audrey- "kolejna osoba, która zna mnie a której ja nie znam."
Audrey westchnęła. Cornel też się odwrócił. Uśmiechną się.
- Cześć Audrey- powiedział, po czym odłożył gitarę i wstał z kamienia- To moja kuzynka Henriet- przedstawił dziewczynę.
Audrey poczuła ulgę i w końcu zdobyła się na uśmiech.
- Cornel mi o tobie opowiadał- powiedziała Henriet- Mówił, że jesteś czarodziejką.- dodała. Audrey spojrzała na Cornela, ten rzucił przepraszające spojrzenie.
- Jaką mocą władasz?- ciągnęła Henriet- ja kontroluję faunę i florę- wyznała. Audrey zamurowało. Kolejna czarodziejka w Apple port. To nie może być przypadek, że jest ich aż tyle.
- Nie wiedziałam, że w Apple port jest tyle czarodziejek- powiedziała czarnowłosa nie zważając na zadane przez dziewczynę pytanie.
- Cóż, zdziwiłabyś się ile czarodziejek mieszka w większych miasteczkach i miastach.- wyjaśniła Henriet.
- Henriet przyjechała tu z Nowego Jorku. Chce koniecznie chodzić ze mną do szkoły.- powiedział Cornel.
- Ta, długo nie widziałam Cornela i pomyślałam, że spędzę z nim trochę czasu.- powiedziała.
- Aha.- Audrey wydawała się być zaskoczona. Henriet patrzyła to na nią to na swojego kuzyna i w końcu stwierdziła- To może pójdę już do domu- miedzianowłosa wstała z kamienia i weszła do środka.
- Wybacz, że jej o tym powiedziałem. Ale kiedy się dowiedziałem, że ona też jest czarodziejką, pomyślałem, że przydałaby jej się jakaś pokrewna dusza. Tobie zresztą też.- wyjaśnił
- W porządku- powiedziała czarnowłosa.
- Wejdziesz do środka?- spytał Cornel.
- Jasne.- Audrey uśmiechnęła się. Oboje weszli do domu.
- Mamo!- zawołał chłopak- przyszła Audrey.- oznajmił zaglądając do kuchni. Jego matka, Emily właśnie gotowała obiad.
- Witaj Audrey- powitała dziewczynę z uśmiechem.
- Chodźmy- rzucił Cornel i pociągną ją za sobą do swojego pokoju.
Dziewczyna pierwszy raz widziała pokój chłopaka. Jego ściany pomalowano na niebiesko, a do pomieszczenia wstawiono meble z białego drewna. Jednak najbardziej zainteresowało dziewczynę to, że do ścian poprzyklejano taśmą mnóstwo fotografii, głównie związanych z przyrodą. Nagle zdała sobie sprawę jak wiele rzeczy jeszcze nie wie o Cornelu.
- Interesujesz się fotografią?- spytała.
- Tak- powiedział Cornel z uśmiechem.
- I grasz na gitarze?- spytała znów spoglądając w kąt pokoju, gdzie chłopak przed chwilą ustawił instrument.
- Zgadza się- potwierdził.
- Czym jeszcze się zajmujesz?- zaciekawiła się.
- Dużo szkicuję, po zatym lubię czytać.
- Fajnie- Audrey rozpromieniła się, po czym podeszła do jednej ze ścian, żeby przyjrzeć się fotografiom. Oglądała zdjęcia lasów, kwiatów, zwierząt. Wszystkie były naprawdę ładnie skomponowane.
- Od jak dawna zajmujesz się fotografią?- zapytała wciąż wpatrując się w zdjęcia.
- Od jakiś dwóch lat.- przyznał Cornel- To bardzo ciekawe zajęcie.-powiedział- Wymaga tylko trochę pracy, bo ciężko jest zrobić dobre zdjęcie, które będzie miało odpowiednią ostrość i jakość. Zwłaszcza jeżeli chodzi o zdjęcia zwierząt.- wyznał
- No tak- Audrey wciąż nie mogła się nadziwić talentem chłopaka.
- Cornel!- krzyknęła Emily z dołu- Chodź mi pomóc!- zawołała.
- Poczekaj tu.- rzucił tylko chłopak i wyszedł z pokoju.
Dziewczyna oglądała teraz fotografie wszystkich przyjaciół Cornela. Na wielu zdjęciach był Fred a czasami nawet Eliot. Oczywiście Audrey zdziwiła się trochę na widok tego blondyna na kilku fotografiach. Widocznie Cornel go znał. Większość jednak zdjęć dotyczyła jej wspólnych wypadów z Georgem i Cornelem. Nad jeziorem, nad morzem, w sadzie, gdzie George pomagał jej zrywać jabłka. Nie obyło się też bez zdjęć Henriet, ale była tylko na jakiś trzech fotografiach, wszystkie były zrobione na tle jakiegoś dużego miasta. "To pewnie Nowy Jork"- pomyślała Audrey.
Po kilku minutach złotowłosy chłopak znów pojawił się w pokoju.
- Moja mama już naszykowała obiad. Zjesz z nami?- zaproponował.
- Jasne- powiedziała i poszła za chłopakiem do jadalni.
Duży sześcioosobowy stół został nakryty dla trzech osób. Audrey usiadła obok chłopka. Jego mama usadowiła się naprzeciwko nich.
- Smacznego- powiedziała i wszyscy troje zabrali się za konsumpcję. Z początku dziewczyna zdziwiła się, że nie ma ojca Cornela, ale zaraz zdała sobie sprawę, że musi być w pracy. Najdziwniejsze jednak było to, że George wciąż nie wrócił do domu.
- Ma pani może jakieś wieści od Georga?- spytała i zaraz pożałowała, bo z twarzy Emily spęłz uśmiech i pojawiła się zasmucona mina.
- Niestety nie.- powiedziała kobieta
- Nie możecie zadzwonić na policję?- spytała Audrey.
- Rozważałam to z mężem, ale postanowiliśmy wstrzymać się jeszcze ze dwa dni. George przed odejściem wyraźnie dał nam do zrozumienia, że nie chce być szukany i że niedługo wróci.- wyznała Emily.
- Brakuje go nam...- oznajmił Cornel- bardzo.
- Mnie też.- przyznała dziewczyna- jest wspaniałym przyjacielem.
Zapadła długa cisza. Po skończonym obiedzie, Emily postanowiła zmienić temat.
- A co u ciebie słychać Audrey?- spytała.
- W porządku- odpowiedziała czarnowłosa.
- Słyszałam od twojej mamy, że powiedziała ci o czarodziejkach.- rzekła kobieta.
- Ta, niby w to wierzę, ale ten fakt jakoś wciąż jest dla mnie zaskakujący.- przyznała Audrey.
- Przyzwyczaisz się, zobaczysz.- powiedziała matka Cornela- Po za tym jak na razie to tylko jeden taki fakt, który musisz wiedzieć. Jest jeszcze wiele rzeczy, których się dowiesz z czasem.- oznajmiła.
- Jakich rzeczy?- spytała dziewczyna.
- Na razie musisz do końca uporać się z tym, że jesteś czarodziejką, dopiero potem będziesz mogła zmierzyć się z innymi ważnymi faktami. Cierpliwości- doradziła Emily.
- Pójdziemy nad jezioro?- spytał nagle Cornel.

***

   Oboje przyglądali się błyszczącej w słońcu tafli wody. Audrey wciąż zastanawiała się co też jeszcze kryją przed nią te wszystkie czarodziejki. Nie dawało jej to spokoju. Cornel próbował już kilka razy nawiązać jakąś rozmowę, ale nic z tego nie wychodziło, bo dziewczyna wciąż była zajęta rozmyślaniem. Na niebie zaczęły gromadzić się chmury.
- Chodź, pokażę ci takie jedno miejsce.- rzekł chłopak i pociągną czarnowłosą za sobą. Dziewczyna w końcu wyrwała się myślom.
- Gdzie idziemy?- spytała. Cornel nie odpowiedział, uśmiechną się tylko, najwyraźniej ucieszony, że osiągną swój cel. Szli brzegiem jeziora Turqoise pearl. Chłopak skierował się w stronę ogromnej wierzby, której gęste bardzo długie gałęzie zanurzały się w wodzie. Odsłonił pęk liściastych lian i ich oczom ukazał się mały wodospadzik, tworzący strumyk, który zasilał wody jeziora. Na trawie rosło mnóstwo polnych kwiatów.
- Wow- zachwyciła się Audrey- nigdy tu nie byłam- odparła. Oboje minęli wodospadzik, łączący się z rzeką i ruszyli brzegiem czystej, szybko płynącej wody.
- Patrz- chłopak wskazał dziewczynie jakąś grotę. Zaczęło padać, więc weszli do środka. Cornel zarzucił na Audrey swoją skórzaną kurtkę i oboje usiedli na ziemi. Wciąż trzymali się za ręce.


Koniec na dzisiaj :)
I jak wam się podoba ten odcinek?

Do następnej notki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz