Witajcie :D
Jak zapowiadałam, dzisiaj jedenasta część opowiadania.
Miłego czytania :)
- To jest moja księga czarów.- powiedziała. Audrey przyglądała się teraz książce.
- Czarów?- zdziwiła się czarnowłosa- Będziemy się uczyć formułek, tak jak w Harrym Potterze?- spytała lekko rozbawiona tą myślą.
- Tak, zgadza się- potwierdziła jej matka- Znajdziesz tu wiele przydatnych zaklęć, np na wzmocnienie siły woli, albo przemienienie się w zwierzę.
- Wzmocnienie siły woli?- zdziwiła się Audrey- A czy nie mówiłaś czasem, że czarodziejki opierają na niej swą moc?- spytała.
- Tak, mówiłam...- przyznała Sophie.
- No właśnie. Czy to czasem nie jest zbyt niebezpieczne zaklęcie? Przecież jeżeli jakiś wróg będzie wiedział jak ono brzmi, to użyje go na sobie i zwiększając swoją siłę woli, zwiększy swoje magiczne możliwości. Prawda?- spytała Audrey.
- To tak nie działa, zwiększając siłę woli, stajesz się mniej podatna na ataki od strony wroga, ale to zaklęcie i tak długo nie trwa, po za tym nie jest ono zalecane do częstego użytku. Nie dobrze jest za dużo majstrować przy swoim umyśle.- wyjaśniła blond włosa- Może to spowodować niechciane konsekwencje.
- Jakie to konsekwencje?- zaciekawiła się dziewczyna.
- Możesz dostać amnezji, albo nawet osłabić działanie swoich czarów.- odpowiedziała Sophie.
- Aha, czyli nie warto go używać- skwitowała czarnowłosa.
- Warto, tylko najlepiej jest robić to w nagłych przypadkach.- oznajmiła kobieta.
- Ok, warto. Mam teraz inne pytanie, skąd wziąć taką księgę?- ciągnęła jej córka.
- To pytanie wymaga szerszej odpowiedzi. Na pewno chcesz ją poznać?- spytała Sophie.
- No jasne, że chcę.- skwitowała Audrey.
- Dobrze. Zanim odpowiem ci na twoje pytanie, musisz wiedzieć skąd wzięły się czarodziejki- Audrey słuchała w skupieniu- Otóż każda z nas pochodzi z magicznego królestwa o nazwie Sentia. Ten kraj istnieje od wieków, i to właśnie z niego wywodzi się magia.- czarnowłosa była coraz bardziej zaciekawiona- Do tego królestwa można dostać się tylko z ziemi, dlatego właśnie istnieją czarodziejki, które chronią ją przed zniszczeniem. Są to czarodziejki stróżujące i ja jestem jedną z nich.- Audrey uniosła brwi w zdumieniu.- Każda czarodziejka stróżująca musi mieszkać na ziemi, żeby ją chronić i na bierząco informować o najdrobniejszych niebezpieczeństwach Radę Starszych.
- Radę Starszych?- dziewczyna była już kompletnie zadziwiona- Co to jest?- spytała.
- Rada Starszych to grupa najsilniejszych i najstarszych czarodziejek i czarodziejów w całym królestwie.- wyjaśniła Sophie.- Ale przejdźmy do twojego pytania o księgę. I tym razem mi nie przerywaj, zgoda?- Audrey przytaknęła ruchem głowy.- Dobrze. Więc pytałaś skąd mam tę księgę. Otóż każda czarodziejka i każdy czarodziej, żeby rozwinąć swoją moc musi udać się do czarodziejskiej akademii, znajdującej się w królestwie Sentia. Na początek nauki każdy otrzymuje swoją księgę czarów, taką jak ta- tu Sophie wskazała ręką na swoją brązową księgę.
- Rozumiem- powiedziała Audrey.- Mam kolejne pytanie.- zakomunikowała.
- Słucham.-Sophie już zdążyła się przyzwyczaić do ciągłych pytań swojej córki o świat czarodziejek.
- Czy ja też będę mogła zapisać się do tej akademii?- spytała.
- Możesz się zapisać, tyle tylko, że aby to zrobić musiałabyś zrezygnować z nauki w liceum i przeprowadzić się na co najmniej kilka lat do królestwa Sentii.- odpowiedziała blond włosa. Audrey zrzedła mina. "Przeprowadzić się do królestwa Sentii, bez Cornela?" pomyślała. Nie uśmiechała jej się ta wizja.
- Apropo akademii- zaczęła jej matka- Ucząc się w niej masz do wyboru kilka kierunków- powiedziała.
- Kierunków? Jakich?- znów spytała Audrey.
- Możesz zostać czarodziejką stróżującą jak ja i bronić ziemi przed wrogami, możesz też być np czarodziejką gończą, która zajmuje się dostarczaniem ważnych wiadomości, w taki sposób, by nawet na terytorium wroga nikt nie mógł jej przechwycić, ale możesz też np zostać czarodziejką bojową i uczestniczyć w różnych bitwach w królestwie, jednak myślę, że takim najciekawszym kierunkiem, jest czarodziejka śledcza, której zadaniem jest śledzić wrogów i odgadywać ich niecne zamiary.- wytłumaczyła jej matka.
- Tylko tyle jest kierunków?- zdziwiła się Audrey.
- O nie, skądże, kierunków jest mnóstwo, masz do wyboru do koloru, ja podałam ci tylko cztery przykładowe opcje, które według mnie są najciekawsze.- powiedziała.
- Aha.- Audrey spojrzała znów za okno. Chmury już przykryły większość nieba, tyle tylko, że były nienaturalnie czarne, zupełnie jak smoła.
- Jak można dostać się do królestwa Sentii?- spytała wciąż wpatrując się w niepokojące niebo.
- Przez jeziora.- powiedziała matka. Audrey zaskoczyła ta odpowiedz.
- Przez jeziora?- zdziwiła się unosząc jedną brew.- Takie jak np Turqoise pearl?
- Tak, wystarczy tylko wypowiedzieć odpowiednie zaklęcie, wtedy na wodzie utworzy się portal.- wyznała Sophie.
- A jak brzmi to zaklęcie?- spytała znów.
- Wystarczy powiedzieć- Wrota Sentii otwórzcie się- i tyle.- odpowiedziała. "Wrota Sentii otwórzcie się" powtórzyła Audrey w myślach, żeby zapamiętać formułkę.
- A jak brzmi formuła na zwiększenie siły woli?- spytała znów czarnowłosa.
- Siło umysłu, potęgo ma, wzmocnij się,nie przepuść zła- wyrecytowała jej matka. Audrey znów powtórzyła formułkę. Niebo zrobiło się już całkowicie czarne i teraz w pokoju zapanował dziwny półmrok. Sophie zmarszczyła brwi. Podeszła do okna i wyjrzała na zewnątrz. Rozejrzała się dookoła wąchając przy tym powietrze, jakby spodziewała się wyczuć coś dziwnego.
- Nie podoba mi się to- stwierdziła, wciąż stojąc w oknie- W powietrzu wyraźnie czuć mroczną energię.- Lekki wiaterek wpadł do pomieszczenia niosąc za sobą jakiś nieprzyjemny swąd. W dodatku powietrze w pokoju jakoś dziwnie zgęstniało. Audrey zmarszczyła nos.
- Czujesz?- spytała Sophie wciąż oglądając niebo.
- Tak.- przytaknęła dziewczyna- Mamo mam złe przeczucia. Może zamknij już to okno.
- Dobrze.- Jednak zanim Sophie zdążyła cokolwiek zrobić w ciągu jednej milisekundy z nieba runęły wodospady wody. Brudnej obrzydliwej wody.
-Mamo!- krzyknęła Audrey podbiegając do okna. Jej matka upadła na podłogę cała mokra.
- Zamknij - wyszeptała Sophie do córki. Audrey z wielkim trudem zamknęła okno.
- Mamo nic ci nie jest?!- przeraziła się czarnowłosa opadając na kolana przed pobladłą matką opartą o ścianę.
- Ten deszcz- wycedziła- osłabia magiczną energię. Nie wychodź z domu dopóki nie przestanie padać.- wyjaśniła coraz bardziej tracąc głos.
- Mamo?- Audrey była potwornie przerażona stanem matki.
- Czarodziejki stróżujące już dawno przewidywały, że coś podobnego może się wydarzyć.- stwierdziła, wciąż mówiąc szeptem- Mordherion chce przejąć Ziemię- wyjaśniła córce- zesłał na nią burzę osłabiając każdą magiczną istotę, która mogła by mu w tym przeszkodzić- tłumaczyła dalej- czarodziejki stróżujące nie mogą nic na to poradzić. Ktoś musi ostrzec królestwo Sentii.- powiedziała- Musisz to zrobić Audrey. Czuję, że ta magia wkrótce porwie mnie do samego Mordheriona. Chce pozbyć się wszystkich stróżujących czarodziejek. Potem zawładnie ludźmi, a następnie będzie chciał zaatakować królestwo Sentii. Musisz ich ostrzec...- Sophie z każdym słowem po prostu zanikała. Na oczach Audrey znikała z powierzchni Ziemi. "Jak to możliwe?"- pomyślała czarnowłosa.
- Mamo... ty znikasz.- wycedziła przerażona.
- Mordherion przechwytuje mnie magią. Zabiera mnie stąd. Musisz ostrzec królestwo Sentii...- powiedziała kobieta.
- Mamo!- krzyknęła Audrey w panice próbując zatrzymać matkę na miejscu. Chciała chwycić ja za nogi, za rękę, uczepić się czegokolwiek byleby tylko powstrzymać tego Mordheriona. Jednak Sophie już tam nie było.
***
Pierwszą rzeczą, którą zrobiła było to, że chwyciła telefon i wybrała numer do Cornela. Po kilku sygnałach chłopak odebrał.
- Cześć Audrey, co słychać?- spytał.
- Mamy poważną sytuację.- powiedziała przerażonym tonem.
- Co się stało?- spytał Cornel poważnym głosem.
- Moją mamę porwał wróg czarodziejek, Mordherion. Zresztą porwał wszystkie czarodziejki, które chronią ziemię.- wyjaśniła.
- Natychmiast do ciebie jadę.- oznajmił
- Nie!- Audrey jeszcze bardziej się przeraziła- Nie rób tego. Ten deszcz za oknem, osłabia ludzi. Nie wychodź z domu, dopóki nie przestanie padać! Zrozumiałeś?!
***
Kiedy tylko deszcz przestał padać, Cornel wyruszył do domu Audrey, aby zbadać dokładniej całą sytuację. Zabrał ze sobą Freda, Eliota i Henriet, bo akurat kiedy czarnowłosa do niego zadzwoniła ten spędzał z nimi wtedy czas.
Dziewczyna była zdziwiona, że po wytłumaczeniu wszystkim całej sytuacji, okazało się, że nawet Fred i Eliot byli wtajemniczeni w fakt istnienia czarodziejek.
- Więc mamy dotrzeć do jeziora Torquoise pearl i przenieść się z pomocą zaklęcia do królestwa Sentii, żeby ostrzec czarodziejki o tym co tu się wydarzyło?- spytał Fred, żeby się upewnić.
- Jeżeli chcecie iść ze mną to tak, ale nie musicie tego robić.- powiedziała Audrey.
- Żartujesz?- zaczęła Henriet- Jasne, że chcemy. Urodziłam się w Sentii i moim obowiązkiem jest pomóc moim rodakom. Tak samo zresztą postawiona jest twoja sytuacja, Audrey. Każda czarodziejka przyszła na świat w Sentii i dlatego musimy pomóc tym ludziom.
- Każda?- zdziwiła się Audrey.
- Każda- potwierdziła Henriet.- To kiedy ruszamy?- spytała czarnowłosą.
- Jak tylko wzmocnie wasze siły woli.- oznajmiła dziewczyna.
- Po co?- spytał Eliot.
- Żeby czary Mordheriona nie mogły wami zawładnąć- oznajmiła- ustawmy się w kółku i chwyćmy się za ręce- powiedziała. Wszyscy zrobili tak jak mówiła. Audrey skupiła się na tym co chce zrobić, po czym wypowiedziała szeptem formułę, czując przy tym przepływającą przez nią moc - Siło umysłu, potęgo ma, wzmocnij się, nie przepuść zła.
Wszyscy poczuli się jakby w ich umyśle wytworzyła się jakaś magiczna bariera.
- Ruszamy- zakomunikowała Audrey.
I jak wam się podoba?
Wkrótce dwunasta część.
Wkrótce dwunasta część.
Do następnej notki :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz