poniedziałek, 31 marca 2014

Czarodziejka odc 3

Witajcie!
Dziś dodam trzecią część Czarodziejki.
Opinie w komentarzach mile widziane :)


Minęły kolejne dwa dni od wypadu Audrey, Georga i
Cornela nad ocean. Dziewczyna mimo, iż nie znała zamordowanego, okropnie się przejęła tym co zobaczyła
wtedy w zaroślach. Przed jej oczami i w snach wciąż pojawiał się obraz mężczyzny z twarzą zastygniętą w wyrazie potwornego przerażenia. Audrey przestała wychodzić z domu, w obawie, że ktoś może ją napaść i zabić w podobny sposób, wciąż pamiętała artykuły z gazet, w których opisywano że ofiara była zdrowa jak nigdy, a przyczyna śmierci jest nieznana. Czarnowłosa siedziała na łóżku w swoim pokoju i pisała już chyba setnego smsa do Georga, który nie odzywał się do niej przez całe dwa dni. Dzwoniła do niego chyba już z milion razy a on wciąż milczał. Dziewczyna przez to czuła się jeszcze bardziej pogrążona w strachu . Niepokoiła się o swojego chłopaka i przez to nawet do głowy jej nie przyszło, że może zadzwonić do jego młodszego brata, Cornela i spróbować się czegoś dowiedzieć. Tamtego wieczoru gdy znalazła martwego mężczyznę, Cornel zadzwonił po policję i wydawał się przy tym taki opanowany i poważny jakim nigdy go nie widziała. Pamiętała też strzępki rozmów policjantów badających miejsce zbrodni " Nie ma narzędzia zbrodni", "Sprawca nie pozostawił po sobie żadnych dowodów, ofiara wygląda tak jakby stała tutaj a w kolejnej chwili padła martwa", " Notuj- przyczyna śmierci nieznana". Później policjanci chcieli porozmawiać z całą trójką, George i Cornel posłusznie złożyli zeznania, ale kiedy przyszła kolej Audrey, nie mogła wydusić z siebie słowa i wciąż tuliła twarz w koszulkę obejmującego ją Georga. Doskonale pamiętała Cornela, który odważnie staną w jej obronie tłumacząc, że jest zbyt roztrzęsiona tym co widziała.
   Czarnowłosa zbyt przemęczona ciągłym rozmyślaniem o tym wszystkim ułożyła głowę na poduszce i cicho łkając, zasnęła.
    Obudziła się dopiero wieczorem. Kiedy usiadła na łóżku usłyszała pukanie do drzwi jej pokoju.
- Kochanie?- zawołała jej matka z za drzwi
- Tak?- powiedziała Audrey.
- Masz gościa- powiedziała, Sophie. Czyżby to był George? Po całych dwóch dniach nie odzywania się, w końcu postanowił się ze mną zobaczyć?- pomyślała Audrey. Szybko poprawiła włosy wstając z łóżka. Spojrzała w lustro wiszące nad komodą i jęknęła na widok zaczerwienionych oczu. Trudno- pomyślała.
-Niech wejdzie- powiedziała do matki wciąż stojącej za drzwiami.
Serce Audrey załomotało, kiedy drzwi pokoju uchyliły się. Jednak do pokoju nie zaglądał George tylko, o dziwo, Cornel.
- W porządku?- zapytał patrząc na dziewczynę z troską.
- Jasne.- powiedziała i usiadła z powrotem na łóżku. Cornel wszedł do środka i zamkną za sobą drzwi. Usiadł koło niej na łóżku i wziął głęboki wdech jakby zaraz miał powiedzieć coś ważnego.
- Posłuchaj- zaczął patrząc się w dywan- wiem, że bardzo przeżywasz tamto zdarzenie, ale...- urwał.
- Ale co?- spytała zaniepokojona poważną miną Cornela.
- Nie zastanawiałaś się nad tym dlaczego George nie odzywa się do ciebie od dwóch dni?- spytał i spojrzał na nią z bólem. Po czym nie czekając na jej odpowiedź, wyrzucił z siebie- Georga nie ma od dwóch dni w domu, szukałem go z rodzicami w całej okolicy a jego nigdzie nie ma.- Dziewczyna zamarła w osłupieniu -On zaginą- dodał.
Audrey miała oczy pełne łez, w końcu nie wytrzymała i wtuliła się w koszulkę  Cornela wypłakując z siebie całe dwa dni niepokoju o Georga i strachu wywołanego śmiercią tamtego mężczyzny. Chłopak z początku nie wiedział czy powinien, ale w końcu powoli objął ją ramionami i mocno przytulił. Wiedział, że teraz Audrey potrzebuje czyjegoś wsparcia. Siedzieli tak dłuższy czas aż w końcu Audrey usiadła prosto i otarła łzy końcem rękawa swojego miękkiego, purpurowego swetra i spojrzała na Cornela z wdzięcznością.
- Przepraszam- odparła- nie powinnam tak się rzucać.
- Spokojnie. Nic się nie stało- rzekł uśmiechając się beztrosko. To był ten jego fantastyczny uśmiech, który Audrey pamiętała od zawsze. Teraz jednak gdy tak przyglądała się jego rozpromienionej twarzy poczuła, przyjemne ciepło w duchu.
- Dziękuję- dodała pociągając nosem. Cornel wyją ze swojej skórzanej  torby paczkę chusteczek i podał Audrey.
- Wybacz, że musisz mnie oglądać w takim stanie- rzekła w końcu kiedy wydmuchała nos.- okropnie się o niego zamartwiam.
- Rozumiem.- przyznał Cornel z uśmiechem- naprawdę nic się nie stało.
- Pójdę do łazienki, zaczekasz tu na mnie?- spytała
- Jasne- powiedział. Zanim Audrey zamknęła za sobą drzwi pokoju, zajrzała jeszcze na chwilę do środka.- Nie rozumiem...- zaczęła.
- Czego nie rozumiesz?- spytał
- Dlaczego wciąż jesteś singlem- odpowiedziała
- Bo najfajniejsza dziewczyna w okolicy jest już zajęta- przyznał szczerząc zęby do Audrey.
- Chłopcy...- powiedziała zanim wyszła z pokoju. Jednak gdy zamknęła za sobą drzwi, zachichotała cicho- Kto jak kto, ale tylko Cornel potrafi kogoś rozśmieszyć w takiej sytuacji- pomyślała.

***

Audrey leżała w łóżku, przykryta kołdrą po samą brodę. Myślała o Georgu, który zaginą i wciąż się nie odnalazł, o mamie, która po tym jak  Cornel opuścił jej dom, żeby pomóc w dalszych poszukiwaniach pocieszała dziewczynę, zapewniając że wszystko będzie dobrze... Cornel... zamyśliła się. Nidy nie przypuszczałam, że potrafi być taki troskliwy i wyrozumiały.-pomyślała znów czując ciepło w duszy na myśl o nim. Audrey zarumieniła się w ciemnościach przypominając sobie jak pocieszał ją zaraz po tym gdy oznajmił, że jej chłopak zaginą... właśnie chłopak, George. Gdy tylko przypomniała sobie o Georgu od razu skarciła się w duchu za te wszystkie odczucia. Zamknęła oczy i skupiając tym razem myśli na swoim zaginionym chłopaku, w końcu zasnęła.
     Biegła przez ciemny las, dyszała z powodu ogromnego wysiłku, który wkładała w bieg. Wiedziała, że musi zdążyć na czas zanim stanie się ta straszna rzecz. Jednak coś jej mówiło, że już za późno. W końcu dotarła na miejsce. Stanęła naprzeciwko wielkiego dębu, zza pnia drzewa wystawały czyjeś nogi kiedy obeszła pień poczuła rozpacz. Nie żyje- myślała gorączkowo, -On nie żyje- poczuła tę stratę. Gardło rozbolało ją od krzyku, który wydostał się z jej ust i rozdzierał las. Wtedy usłyszała głos, kojący cierpienie. Opadła na kolana, czując to znajome ciepło w duszy. Czuła na sobie jego wzrok. Wiedziała, że się błogo uśmiecha wypowiadając jej imię
-Audrey- usłyszała nikły szept. Dziewczyna zerwała się z łóżka i zdała sobie sprawę, że to był tylko sen, zwykły sen. Ale siedząc tak w mokrej od potu pościeli, wiedziała, że ten sen był zbyt realny. To był koszmar. Spojrzała w okno, niebo powoli jaśniało, wkrótce miał nastać świt. Audrey płakała. Płakała, bo to było za dużo, śmierć tego mężczyzny, zaginięcie Georga, koszmar który bardzo wyraźnie oświadczał, że kogoś bardzo bliskiego jej sercu czeka śmierć. - Tylko kim jest ta osoba?- szepnęła w ciemności przez łzy.



Cóż, jutro powinnam dodać czwartą część tegoż opowiadania :)
Na razie to tyle.
Do następnej notki!

niedziela, 30 marca 2014

Czarodziejka odc 2

Tak jak napisałam w poprzednim poście, dzisiaj dodam drugi rozdział Czarodziejki. 
Mam nadzieję, że wam się spodoba :)

 Następnego ranka Audrey obudziła się w puchowej pościeli z zarumienioną twarzą i niezdrowo świecącymi oczami. Wstała uważając by podłogi jako pierwsza dotknęła prawa stopa. Potem szybko wciągnęła wiszące na oparciu krzesła, stojącego przy łóżku ciemne dżinsy. Następnie chwyciła kosmetyczkę z komody i wyciągnęła turkusowy T-shirt z szafy po czym pobiegła pędem do łazienki. Była dziesiąta, po prysznicu dziewczyna ubrała się i uczesała a potem pognała do kuchni na śniadanie. Jej mama już tam była i właśnie nakładała na talerz córki pancakesy polewając je obficie syropem klonowym. Charly czytał gazetę siedząc przy stole.
Audrey usiadła naprzeciwko niego i zabrała się do pałaszowania śniadania, które Sophie właśnie postawiła przed córką.
- Smacznego- rzekła Sophie uśmiechając się na ten widok. Po skończonym śniadaniu dziewczyna pożegnała się z tatą, wychodzącym do pracy. Kiedy tylko drzwi się zamknęły, Sophie
zwróciła się do córki.
- Jak było wczoraj?- spytała zaciekawiona
- Tak jak zwykle.- stwierdziła Audrey.
- To znaczy?- ciągnęła matka.
- To znaczy wspaniale- rzuciła czarnowłosa z uśmiechem, po czym skierowała się do salonu. Sophie ruszyła za nią wycierając przed chwilą umyty talerz.
- Umówiliście się gdzieś dzisiaj?- znów spytała. Audrey usiadła na kanapie i chwyciła Voga leżącego na stoliku do herbaty.
- Właściwie tak, a czemu pytasz?- odpowiedziała czytając artykuł.
- Dziś pierwszy dzień wakacji, więc zastanawiam się czy George gdzieś cię zabiera.- wyjaśniła Sophie swoją ciekawość.
- Tak, jedziemy z Cornelem na wycieczkę rowerową.- powiedziała
-To był mój pomysł.- dodała zanim jej mama zdążyła zadać kolejne pytanie.
-Aha. Przygotuję ci jakieś jedzenie, żebyście mogli coś później przekąsić. Zgoda?- zaproponowała Sophie obdarzając córkę swoim najpiękniejszym uśmiechem.
-Ok- rzuciła Audrey krótko wyjmując komórkę z kieszeni spodni.
-uprzedzę chłopaków, żeby nic ze sobą nie brali.- Sophie patrzyła jeszcze chwilę na córkę jak wybiera numer telefonu zapewne do Georga i ruszyła do kuchni.

***

Audrey stała opierając się o drzewo przy którym postawiła rower.
Do bagażnika miała przytroczony kosz piknikowy pełen jedzenia i skórzaną kurteczkę na chłodny wieczór. Chłopcy już nadjeżdżali na swoich pojazdach. Z przodu jechał Georg a z tyłu Cornel uśmiechając się do Audrey. Zawsze kiedy go takim widziała, nie mogła pojąć dlaczego taki miły i sympatyczny chłopak nie ma dziewczyny. George zatrzymał się tuż przed czarnowłosą i zagwizdał na widok wielkiego kosza pełnego soku, ciastek i kanapek.
- Ale będzie uczta- przyznał Cornel również patrząc na bagaż.
- No nie?- przyznała rozbawiona Audrey.
- Dobra stary pozwól mi się przywitać- rzucił George do brata i podszedł do Audrey, zostawiając rower na trawie.
- Ok. Nic nie słyszę i nie widzę- powiedział Cornel po czym wyją ze swojej skórzanej torby na ramię I Poda i słuchawki. George pocałował dziewczynę. Po kilku dłuższych chwilach wrócił na rower.
- To co jedziemy?- spytał obojga.
- Jasne- Cornel włożył I Poda do kieszeni i z słuchawkami w uszach śmigną przodem. Audrey i George jechali za nim. Cała trójka zaplanowała wycieczkę na plażę oddaloną o jakieś 4 km.
Pierwszy postój przebiegł bez problemu. Zatrzymali się koło niewielkiego stawu, żeby zjeść drugie śniadanie. Przy okazji Cornel zabawiał Audrey i swojego brata przeróżnymi dowcipami, po których czarnowłosa śmiała się do łez. George nie wydawał się być aż tak rozbawiony, widocznie dlatego, że Cornel wciąż nawijał i nawijał nie dając mu dojść do słowa. Drugi postój też przebiegł dobrze. Audrey świetnie czuła się w towarzystwie dwojga braci.
  Kiedy w końcu wszyscy dotarli nad mieniący się błękitem ocean, rozłożyli koc piknikowy na piasku. Cornel od razu zdjął koszulkę i trampki, żeby wskoczyć do wody i popływać.
- Idziesz?- zapytał George Audrey po zdjęciu swojego T-shirtu i butów.
- Zaraz, chcę chwilkę posiedzieć tutaj.- powiedziała uśmiechając się do swojego chłopaka.
- Ok - rzucił George i pognał w stronę zanurzającego się brata. Audrey patrzyła jak znika w wodzie, wdychając słone powietrze, które przynosiła bryza rozwiewająca jej włosy. Dziewczyna przyglądała się jak obaj chłopcy wygłupiają się stojąc po pas w wodzie. Cornel ochlapywał co rusz brata, a ten z kolei odpłacał mu tym samym. Obaj się śmiali, ale Cornel był o  wiele weselszy, na kilometry można było wyczuć jaką rzuca aurę szczęścia. Kilka dziewczyn siedzących na piasku pod dużym parasolem obserwowało uważnie obu przystojniaków.
-Hej! Audrey!- krzykną Cornel- przyłączysz się do nas, czy będziesz tak siedzieć i się gapić?!
W tej chwili grupka obserwatorek zwróciła twarze w stronę czarnowłosej, najwyraźniej czując lekką zazdrość, że została zaproszona a one nie. Audrey pokręciła głową z uśmiechem patrząc na Cornela, czasami bywał roztrzepany. Szybko wyskoczyła z ubrań, ukazując swój turkusowy jedno częściowy strój i pobiegła do wody.  Pierwsze wrażenie jakie odczuwa prawie każdy kto zetkną się z wodą w oceanie to potworne zimno. Dziewczyna nie była wyjątkiem i dlatego ostrożnie stawiała dalsze kroki by przyzwyczaić ciało do nagle zmienionej temperatury.
- Ale się ślimaczysz- przyznał Cornel patrząc z udawaną wzgardą.
Tak naprawdę po prostu się z nią droczył. George wziął sprawy w swoje ręce. Szybko znalazł się tuż przy Audrey po czym chwycił ją pod nogi jedną ręką a drugą podłożył pod plecy. Audrey pisnęła cicho i zacisnęła ramiona wokół szyi chłopaka. Cornel wydawał się tym rozbawiony.  W końcu George postawił ją w wodzie kilka metrów dalej od brzegu. Przez ciało Audrey przeszedł lodowaty dreszcz.
- Zimno- dziewczyna drżała lekko. Cornel spojrzał wymownie na swojego starszego brata, ten pomyślał dokładnie o tym samym. Oboje naraz ochlapali ją zimnymi strugami wody. Audrey oczywiście cała mokra nie czekała z odpłatą. Wkrótce rozpętała się wojna dzięki której dziewczyna rozgrzała się na dobre. Po skończonej zabawie cała trójka ruszyła do swojego miejsca na plaży wciąż śmiejąc się do rozpuku. Dziewczęta siedzące niedaleko wciąż patrzyły na Audrey z zazdrością. Dochodziła osiemnasta i robiło się chłodno więc cała trójka ubrała się ciepło i spakowawszy wszystko ruszyła z powrotem do domu.
 Zatrzymali się na pierwszy postój koło czyjegoś sadu.
- Pójdę załatwić swoje potrzeby- powiedziała Audrey kierując się w stronę bardzo gęstych krzaków.
- Ok- rzucił George i pogrążył się w rozmowie z młodszym bratem.
Audrey upewniła się, że nikt jej nie podejrzy, po czym spojrzała w dół. Z jej gardła wyrwał się krzyk pełen przerażenia. Dwaj bracia przerwali rozmowę i spojrzeli na siebie
ze strachem. Natychmiast przybiegli do dziewczyny a ich spojrzenia od razu padły na to co zobaczyła Audrey. W wysokiej trawie leżał mężczyzna w średnim wieku z szeroko otwartymi oczami, które wyglądały jakby przed chwilą ofiara widziała coś potwornie przerażającego. Usta były otwarte w niemym krzyku,
a ręce i nogi bezwładnie rozłożone w zaroślach. Nigdzie nie było śladów krwi a ofiara nie miała żadnych ran. George troskliwie przyciągną Audrey do siebie i przytulił gładząc ją po włosach. Dziewczyna łkała w markowy T-shirt chłopaka.
-Dzwoń po policję- zakomunikował swojemu bratu.


Piszcie w komentarzach co sądzicie o opowiadaniu :)

Do następnego posta

sobota, 29 marca 2014

Czarodziejka odc 1

Witajcie!
Minęło chyba z tysiąc lat od ostatnio dodanego posta, wszystko przez brak weny.
Zupełnie nie mam pojęcia co dalej mogłabym napisać o strażniczkach. Dlatego postanowiłam,że odłożę to opowiadanie. Nie wiem, czy będę je jeszcze kiedyś kontynuować, może tak, a może nie... nigdy nic nie wiadomo.
Jednak to nie znaczy,że nie będzie innych opowiadań. Już dawno zaczęłam pisać nową historię, którą nazwałam- Czarodziejka.
 Może wam wydawać się trochę głupia, ale co ja na to poradzę :)
Postanowiłam, że dodam dziś pierwszy rozdział. 

W końcu rok szkolny dobiegł końca. Audrey składała na kupkę na podłodze wszystkie podręczniki. Ostatni rok gimnazjum miała już za sobą i bardzo się z tego cieszyła. Pochowała do kartonowego pudła wszystkie rzeczy, które w jakiś sposób przypominały jej o szkole. Mundurek wylądował w koszu na brudne ubrania a zużyte zeszyty w śmietniku. Po takich porządkach pokój wyglądał jak nowo narodzony. Audrey stanęła w drzwiach i rozejrzała się, dumna z siebie. W pomieszczeniu znajdowało się łóżko okryte turkusową narzutą, szafka nocna, na której stała mała lampka, duża szafa,biurko i komoda a na podłodze leżał kudłaty kremowy dywan. Ściany niedawno zostały pomalowane na kolor ecru. Dziewczyna podeszła do okna z którego widać było jej ulubione jeziorko. Uwielbiała tam chodzić ze swoim chłopakiem Georgem. Nagle przypomniała sobie, że umówiła się z nim na osiemnastą. Szybko więc zeszła na dół do łazienki. Wzięła prysznic, po czym wróciła do pokoju. Ubrała się w różową, zwiewną sukienkę przed kolana, miękki beżowy sweterek i założyła swoje ulubione koturny. Umalowała się a włosy upięła w koczek. Chwyciła swoją brązową torebkę i wybiegła z domu. Zobaczyła Georga czekającego pod dużą jabłonią rosnącą  po drugiej stronie ulicy. Uśmiechał się, wniebowzięty, że ma taką piękną dziewczynę. Audrey miała puszyste czarne włosy dosięgające ramion, z przodu lekko dłuższe. Zazwyczaj nosiła je rozpuszczone. Jej oczy miały kolor błękitnego nieba. George był lekko opalonym szatynem, z zielonymi oczami. Wiele gimnazjalistek zazdrościło Audrey tego przystojniaka.
- Hej piękna.- przywitał się patrząc w oczy dziewczynie. Matka Audrey, Sophie przyglądała się tej scence z okna w kuchni myjąc naczynia. Nie miała zbyt dobrych kontaktów z chłopakiem swojej córki. Ten związek wydawał jej się zbyt piękny, żeby był prawdziwy. Audrey wciąż jej opowiadała jaki to George jest cudowny. " Ciągle prawi mi komplementy, wysyła ze dwadzieścia SMS-ów co wieczór, żeby tylko upewnić się, że wszystko jest w porządku. Zabiera mnie na wycieczki kilka razy w tygodniu  i codziennie spotykamy się nad jeziorem." Sophie uważała, że to dobrze, że George troszczy się tak o jej córkę, ale jakoś zawsze jej coś w tym śmierdziało. Chłopak jak dla niej był zbyt miły. W dodatku w ogóle się z nią nie kłócił i nigdy nie przystawał na swoich decyzjach. Spełniał każdą zachciankę Audrey. 
Sophie starała się nie myśleć o nim w ten sposób, ponieważ wiedziała, że jej córka jest szczęśliwa będąc ze swoim chłopakiem. Postanowiła, że da jej wolną rękę i nie będzie się wtrącać w ich relacje. Przyglądała się z daleka temu wszystkiemu i nie mówiła córce o swoich niepewnościach. Teraz para obściskiwała się pod drzewem. Charly podszedł do Sophie i objął ramionami. 
 - Nasza córeczka jest już taka dojrzała- powiedział patrząc przez  okno na scenkę pod jabłonią.
- Tak- przyznała mama Audrey po czym westchnęła. Tylko jej mąż wiedział o jej obawach co do Georga- są razem tacy szczęśliwi- dodała. Audrey i Georg szli już przez las w stronę jeziora. 
- Pięknie wyglądasz- rzekł George obejmując Audrey ramieniem - wszyscy moi koledzy zazdroszczą mi takiej piękności- wyznał
- Ta, jasne. Trochę przesadzasz, aż tak piękna to nie jestem.
- To ty tak uważasz- stwierdził uśmiechając się i patrząc prosto w jej niesamowicie niebieskie oczy. Znów się pocałowali. Właściwie robili to każdego wieczoru nad jeziorem i głównie na tym polegało ich spotkanie. Oczywiście w przerwach był czas na urywane rozmowy. 
- Cierpicie na syndrom pary zakochanej w pocałunkach?- spytał ktoś żartobliwie. Audrey przerwała całowanie się i odwróciła rozpromienioną twarz w stronę niespodziewanego gościa. Niedaleko nich stał chłopak ze złocistymi włosami i bursztynowymi oczami, który właśnie zsiadł z roweru. Uśmiechał się promiennie do Audrey i odwróconego już Georga.
- Cześć Cornel- przywitała się Audrey- co u ciebie słychać? Georg nie przywitał się z młodszym bratem, tylko patrzył zażenowany na błękitną taflę jeziora.
- W porządku.- odpowiedział- wybrałem się na łowienie ryb.- stwierdził wskazując na swój rower, do bagażnika miał przywiązaną długą wędkę a w koszyku przy kierownicy stała skrzynka z przynętami. - Nie przeszkadzajcie sobie, zaszyję się 
w zaroślach i będę udawał, że mnie tu nie ma.- kiedy to powiedział wziął wędkę i skrzynkę i ruszył brzegiem  jeziora w stronę gęstych zarośli. Audrey wodziła za nim wzrokiem, aż znikną za kępą krzaków. 
- Lubię twojego brata- stwierdziła dziewczyna uśmiechając się do
Georga
- Serio? Ja też zwłaszcza w takich chwilach- powiedział odwzajemniając uśmiech.



Rozdział krótki, ale tak to już jest. Czasami piszę krótsze a czasami dłuższe :) Narazie macie tylko takie wprowadzenie do historii.
Jutro, albo pojutrze dodam drugi.
Jednak za nim to zrobię, chciałabym się dowiedzieć co sądzicie o tym odcinku. 
Piszcie w komentarzach.

Do następnego posta!