czwartek, 3 kwietnia 2014

Czarodziejka odc 6

Witajcie!
Dzisiaj dodaję kolejną część Czarodziejki,
w której pojawi się pewien magiczny wątek (chociaż mały).
Gdyby coś  z niego było nie zrozumiałe (a pewnie tak będzie), 
to śmiało można pytać w komentarzach :)


Minęły dwa dni. Do dziewczyny powoli dochodziło znaczenie ostatnich wydarzeń. Rozstała się z Georgem a jej ojciec nie żyje.
Starała się przyjąć jakoś oba te fakty, ale nie bardzo jej to wychodziło. Sophie wciąż nie rozmawiała z córką. Audrey nie miała jej tego za złe dobrze rozumiała, co matka musi teraz czuć, zdruzgotanie, załamanie, rozpacz... Czarnowłosa spędziła cały wczorajszy dzień na płakaniu, a dzisiaj myślała o Cornelu. Chciałaby się z nim zobaczyć. Po całych godzinach przemyśleń, doszła do wniosku, że bardzo go lubi. Bardziej niż kiedyś.
  Teraz szła parkową alejką rozmyślając o tym wszystkim. Ludzie beztrosko toczyli rozmowy i miło spędzali czas wokół pięknych drzew. Przechodząc koło fontanny, zauważyła, że na jednej z ławek siedzi złotowłosy chłopak i wpatruje się swoimi bursztynowymi oczami w wodę wypełniającą fontannę. To był Cornel, Audrey od razu zrobiło się ciepło w duszy na jego widok. Jednak zanim podeszła do niego, zdążyła zauważyć, że ma poważną minę i jest pogrążony w myślach. Dziewczyna się zawahała, zastanawiała się, czy powinna usiąść obok niego, czy zostawić go jego rozmyślaniom. Sprawa jednak sama się rozwiązała, bo chłopak już zdążył odwrócić wzrok w jej stronę, podczas gdy ona próbowała podjąć decyzję. Uśmiechną się od ucha do ucha gdy ich spojrzenia spotkały się. Czarnowłosa odwzajemniła uśmiech i ruszyła w jego stronę. Usiadła na ławce koło chłopaka i spojrzała na niego. Nawet jeżeli czymś się zamartwiał, to nie dawał tego po sobie poznać.
- Cześć- wydusiła w końcu.
- Cześć- odpowiedział tylko wpatrując się w jej rozpromienioną twarz.
- Jak leci?- zagaiła.
- Cóż- zaczął chłopak- George dwa dni temu oświadczył moim rodzicom, że musi odejść na kilka dni i poukładać sobie sprawy. Nie mam pojęcia o co mu chodziło.- wyznał, najwyraźniej czując ulgę, że komuś się w końcu wygadał.
- To pewnie z powodu rozstania.- wyjaśniła, spojrzawszy na fontannę.
- Jakiego rozstania?- spytał zaskoczony Cornel. Audrey nie odpowiedziała. Jednak chłopak po chwili zrozumiał o co chodzi. Popatrzył na dziewczynę z niedowierzaniem.
- Rozstaliście się?- spytał jakby chciał się upewnić, czy zrozumiał poprawnie.
- Tak- powiedziała.
- Dlaczego?- spytał Cornel wciąż nie dowierzając.
- Po prostu...- zaczęła- nie jesteśmy dla siebie stworzeni- wyjaśniła krótko. Chłopak zamyślił się na chwilę.
- Rozumiem- powiedział tylko i nie wypytywał o inne powody.
- Wiesz- Audrey znów się odezwała- zrobiłam to też dlatego- tu spojrzała na chłopaka- że wciąż myślę o jednej osobie.- jej spojrzenie zdawało się wymawiać jego imię.
- Ale...- Cornel wiedział, że chodzi o niego. Zanim jednak zdążył dokończyć, dziewczyna wzięła chłopaka za rękę i oparła głowę o jego ramię. Zamknęła oczy. Zaskoczony Cornel  zarumienił się i spojrzał na nią, po czym lekko się do niej przysuną. Oboje siedzieli tak w milczeniu jeszcze przez bardzo długi czas.

***

    Sophie właśnie zamiatała podłogę w kuchni, gdy ktoś zadzwonił do drzwi.
- Już idę!- rzuciła tylko, po czym odłożyła miotłę i skierowała się do niewielkiego korytarzyka. Otworzyła drzwi. W  wejściu stała wysoka kobieta o rudych włosach w odcieniu żurawiny i zielonych jak trawa oczach. To była Amy Greenmoutain. Jej stara przyjaciółka.
- Witaj Sophie- przywitała się- minęło tyle lat- dodała.
- Tak, witaj Amy, co cię sprowadza w moje skromne progi?- spytała zdziwiona tą nagłą wizytą.
- Rada starszych- Amy pracowała jako pośredniczka dla Rady Starszych wszystkich czarodziejek żyjących na ziemi.
- Aha. Wejdź- blondynka zaprosiła kobietę do środka.
- Rozgość się- powiedziała wskazując gościowi kanapę w salonie- ja pójdę zrobić herbatę.
- O nie, nie trzeba- rzekła natychmiast kobieta- wpadłam tylko na chwilę z ważną informacją, później muszę ją jeszcze przekazać reszcie czarodziejek z tego miasteczka.
- No dobrze, mów- powiedziała Sophie siadając na fotelu stojącym, naprzeciwko sofy.
- Otóż...- zaczęła- Starsi wyczuli w powietrzu mroczną energię.- Sophie słuchała Amy w skupieniu.- Podejrzewają, że...- ciągnęła dalej-... że Mordherion powraca.-dokończyła. Sophie zamurowało. Potężny wróg czarodziejek, żywiący się energią życia ludzi, który kiedy miała dwadzieścia lat zabił dziesiątki tysięcy osób z całego świata i stał się tak potężny, że o mało nie zniszczył czarodziejek i ludzkości, powraca.
- Niemożliwe- Sophie nie chciała wierzyć- przecież został zapieczętowany przez czarodziejki szesnaście lat temu.
- Widocznie zdołał się uwolnić, Rada zdołała tylko wyczuć, że jest zbyt słaby, żeby walczyć, dlatego zabija ludzi. W naszym kraju zginęło już około stu pięćdziesięciu osób z takimi samymi wyrazami przerażenia na twarzach jak ofiary sprzed szesnastu lat.- Sophie pomyślała o swoim mężu i o tym mężczyźnie, którego znalazła jej córka.
- W naszej okolicy zginęły tylko dwie osoby- powiedziała blond włosa kobieta- jednak wciąż nie rozumiem jak on to robi. Nasza moc pozbawiła go ciała.
- Starsi mówią, że mógł zawładnąć czyimś ciałem za pomocą swoich demonicznych mocy- wyznała Amy.
- To mogła być tylko czarodziejka, prawda?- spytała Sophie.
- Prawdopodobnie, nie wiemy jednak tego do końca, w końcu na świecie jest wiele czarodziejów.
- Tak, ale tylko czarodziejka mogłaby ostatecznie odpieczętować demona.- zauważyła Sophie.
- Starsi też tak mówili.- powiedziała ruda kobieta- Ale ja i tak nie jestem tego pewna. Zresztą jak większość społeczności czarodziejskiej.- dodała.
- W takim razie czas wyznać prawdę Audrey.- stwierdziła Sophie
- Najwyższy czas.- podsumowała Amy.

***

Cornel trzymał ręce w kieszeniach swoich dżinsów, a Audrey uczepiła się jego ramienia. Razem szli tak powoli lasem i podziwiali przyrodę.
- Zobacz, sowa- szepną nagle złotowłosy chłopak, wskazując jakiś biały punkcik siedzący wysoko na gałęzi jednego z drzew. Audrey spojrzała w tamtym kierunku. Stworzonko spało uczepione gałęzi.
Dziewczyna westchnęła. Idąc tak z Cornelem leśną ścieżką czuła się naprawdę szczęśliwa. Chłopak spojrzał na nią. Zamknęła oczy i oparłszy głowę na jego ramieniu, uśmiechnęła się rozmarzona.
- Aż tak kojąco na ciebie wpływam?- spytał żartobliwie uśmiechając się na taki widok,
- No- rzekła przeciągle Audrey nie otwierając oczu.
- Miło to słyszeć- stwierdził. Czarnowłosa otworzyła swoje połyskujące jadeitem oczy i spojrzała na chłopaka, którego twarz rozświetlał niesamowity uśmiech.
- Zmęczyłam się- stwierdziła po chwili.
- Serio?- powiedział wciąż patrząc się w jej rozpromienioną twarz.
- Zatrzymamy się na chwilę?- spytała.
- Jasne- zgodził się Cornel. Dziewczyna usiadła pod dębem i spojrzała w prześwitujące przez korony drzew niebo, które powoli ciemniało. Chłopak przysiadł koło niej. Podążył za jej wzrokiem.
- Trochę późno- stwierdził- niedługo trzeba będzie zawrócić.
- Nie chcę wracać do domu,- zaczęła Audrey- wolę zostać z tobą-  powiedziała patrząc na niego.
- Jasne, tylko nie licz, że oddam ci swoją bluzę, żebyś mogła się okryć kiedy będzie ci zimno- znów zażartował. Audrey zrobiła minę w podkówkę. Chłopak patrzył się chwilę na jej wyraz twarzy, po czym nie mogąc wytrzymać, roześmiał się. Dziewczyna jeszcze chwilę wytrwała przy swojej minie, po czym też się roześmiała. Oboje śmiali się nie wiadomo z czego, ale w końcu się uspokoili. W towarzystwie Cornela, Audrey czuła się tak swobodnie. Spojrzeli na siebie. Przez dłuższy czas nie mogli oderwać od siebie wzroku. W końcu pocałowali się. Trwało to kilka długich chwil, zanim się od siebie oderwali. Cornel wstał i wyciągną rękę w stronę Audrey. Następnie ta chwyciła jego dłoń i chłopak pomógł jej wstać. Dziewczyna otrzepała spódniczkę.
- Wskakuj- rzekł Cornel odwracając się tyłem do niej. Audrey wspięła się na plecy chłopaka, uczepiła nogami wokół jego bioder i zarzuciła mu ręce na szyję. Złotowłosy niósł dziewczynę aż pod jej dom. Na niebie pojawiały się już pierwsze gwiazdy.
- Dzięki- Audrey zeskoczyła z pleców chłopaka, po czym przytuliła się do niego na pożegnanie. Cornel mocno uścisną ją wtulając twarz w jej pachnące kwiatami włosy.
- Do jutra?- spytał.
- Jasne.- odpowiedziała. Pocałowała go w policzek, uśmiechnęła się i weszła do domu.


To tyle.
Czekam na opinie :)

Do następnego posta!

1 komentarz: