- A więc kto ośmielił się zakłócać mój spokój?- usłyszała za sobą Audrey. Głos, który wypowiedział to pytanie był przerażający. Całkiem nie ludzki, zniekształcony, pełen grozy i nienawiści. Demony gwałtownie podniosły intruzów i postawiły przed swoim panem. Audrey powoli podniosła wzrok. Zobaczyła dziewczynę, mniej więcej w swoim wieku, o długich kasztanowych włosach. Jej oczy były rozżarzone czerwienią i wlepione prosto w Audrey. Zdawało się jakby jej spojrzenie przeszywało sztyletami.
- Witaj Audrey, szczerze mówiąc, bardzo chciałem cię poznać.- wyjawił duch Mordheriona. "Opętał tak młodą czarodziejkę?" pomyślała czarnowłosa "W dodatku on też wie kim jestem." Audrey była przerażona.
- Czarodziejka kosmosu, a w dodatku strażniczka potężnej mocy czasu.- powiedział zniekształcony głos. "O czym on mówi?!" zdziwiła się Audrey w duchu.
- Twoje zamiary, z którymi tu przybyłaś, były bardzo szlachetne- ciągną Mordherion, nie zważając na zdziwienie malujące się na twarzy czarnowłosej. - Twoja misja by się powiodła, gdyby nie to...- tu na chwilę przystaną- Gdyby nie to, że ja zawsze wiem kiedy w mojej twierdzy pojawią się intruzi.- wysyczał. Opętana dziewczyna podeszła bliżej całej trójki. Wystawiła przed siebie rękę z zaciśniętą pięścią, z której zaczął sypać się czarny proszek.
- Mają przy sobie broń?- spytał demoniczny głos swoich sługusów.
- Nie, panie.- wychrypiał przeraźliwie jeden z demonów. Mordherion kiwną głową, po czym obszedł na około Audrey, Brilliant'a i Giniel, nakreślając w ten sposób czarną linię z dziwnego proszku. Krąg zamkną całą trójkę w barierze blokującej czary.
- Zastanowię się co z wami zrobię- znów odezwał się Mordherion- Ale obawiam się, że czeka was najgorsze- dodał z obrzydliwym uśmiechem, szeroko otwierając oczy.
***
Rose szła właśnie korytarzem szkolnym, oświetlonym promieniami porannego słońca. Kierowała się w stronę pokoju Audrey. Dziś chciała ją nauczyć korzystania z magicznych właściwości peleryny czarodziejki śledczej. Podeszła już do drzwi jej pokoju. Zapukała, ale nikt się nie odezwał. Otworzyła drzwi. Pokój był pusty. Z krzesła zniknęła brązowa peleryna czarodziejki, a łóżko było porządnie zasłane. Wyglądało na to, że nikt w nim nie spał. Rose zmarszczyła brwi. Zamknęła drzwi i ruszyła korytarzem w stronę tylnego wyjścia ze szkoły. Przeszła przez plac ćwiczeń. Audrey nie było koło zagrody, a co gorsza znikną jej gepard, Spiro. "Niedobrze" pomyślała Rose. Wróciła do budynku i poczęła wszystkich wypytywać, czy jej nie widzieli. Nie otrzymała żadnych rezultatów. "Brilliant"- zaświtało jej nagle w głowie. Ruszyła w kierunku gabinetu Silion'a. Jego uczeń na pewno był teraz ze swoim mistrzem. Kiedy znalazła się na miejscu, bezceremonialnie wtargnęła do pomieszczenia. Rozejrzała się, blond włosego chłopaka nigdzie nie było.
- Silion?- rzuciła w stronę mistrza, który siedział za biurkiem, opierając podbródek na splecionych rękach.
- O co chodzi?- spytał patrząc się w dywan. Rose zawsze to irytowało. Wsparła ręce na biodrach.
- Wiesz gdzie jest Audrey?- dociekała.
- To ona też zniknęła?- zdziwił się mężczyzna, podniósłszy wzrok na kobietę.
- Co to znaczy- też?- zapytała Rose przeszywając spojrzeniem Silion'a.
- To znaczy, że Brilliant również gdzieś się zawieruszył- rzekł- szukałem go po całej okolicy. Nigdzie go nie ma.
- Myślisz, że coś razem knują?- zapytała mistrzyni.
- Być może, nie wiem- wyznał- Zresztą to w tej chwili nie ważne. Ważniejsze jest dokąd się udali- powiedział- i po co.- dodał po chwili namysłu.
***
Przed celą blond włosej kobiety znów stanęła ta przerażająca dziewczyna, tym razem z wyrazem obrzydliwej satysfakcji na twarzy. Podeszła bliżej krat niż zazwyczaj. Moc łańcuchów na chwilę zelżała. Kobieta podniosła wzrok. Z trudem pozbierała myśli. - Mordherion- wykrztusiła- czego chcesz?
- Czego chcę?- odezwał się przerażający głos- Chcę ci powiedzieć tylko jedno.- rzekł- Przed chwilą zobaczyłem się z kimś, kogo bardzo dobrze znasz- ciągną- To jeszcze bardzo młoda osoba, na dodatek bardzo podobna do tatusia- zakończył piskliwym tonem.
- Kto to jest?- spytała przerażona.
- Kto?- zdziwił się Mordherion- Naprawdę się nie domyślasz?- dziwił się dalej- Naprawdę się nie domyślasz, kto mógłby być na tyle głupi, żeby przyjść ci na ratunek?- Mordherion udał zatroskanie- Biedna mamusia nie domyśla się co to za osóbka wpadła w moje ręce.- dokończył, po czym uśmiechną się zadowolony na widok potwornego przerażenia na twarzy czarodziejki.
- Audrey- wyjąkała- Błagam nie rób jej krzywdy.
- Mam nie robić jej krzywdy?- zdziwił się- Niby czemu?
- Nie możesz, przecież ona jest...- strażniczka nie dała rady dokończyć zdania. Spojrzała w te przerażające oczy, zupełnie pozbawione uczuć.
- Wiem kim ona jest- stwierdził lodowatym tonem- I dlatego zamierzam ją zabić- sykną, po czym ruszył w stronę wyjścia z lochów. Usłyszał tylko słaby okrzyk kobiety, wyrażający rozpacz.
***
Cornel dochodził do akademii, w której teraz mieszkała Audrey. Chciał z nią poważnie porozmawiać. Przed wyjściem przebrał się więc w zwykłe bawełniane ubranie, żeby nikt w mieście go nie rozpoznał. Przeszedł przez dziedziniec. Kiedy znalazł się w holu, jakaś kobieta stojąca przy przejściu do korytarzów szkolnych spojrzała na niego spode łba. Cornel ukłonił się lekko
- Witam, szukam dziewczyny imieniem Audrey.- powiedział. Kobieta przyglądała mu się lodowato.
- Wynoś się.- rzuciła tylko- Nie ma tu żadnej Audrey.
- Wasza książęca mość- odezwała się nagle jakaś czarodziejka, która właśnie weszła do szkoły.- Doprawdy Acrimonio, jak ty się odzywasz do księcia Sentii?- oburzyła się.
- Księ-cia?!- wyjąkała wystraszona Acrimonia.- Wasza wysokość, wybacz nie wiedziałam.- wyznała kłaniając się najniżej jak potrafiła.
- W porządku- rzekł tylko Cornel - Czy teraz powie mi pani, gdzie znajdę Audrey Honeytree?- spytał ponownie Acrimonie.
- Audrey?- zdziwiła się kobieta, która przed chwilą uświadomiła Acrimoni kim jest Cornel- Audrey to moja uczennica.- wyznała.
- Naprawdę?- uradował się książę- zaprowadzi mnie pani do niej?
- Bardzo bym chciała, ale niestety nie ma jej w szkole.- powiedziała. "Co za pech" pomyślał Cornel.
- A kiedy wróci?- spytał mistrzynię. Twarz kobiety posmutniała.
- Właściwie to nie wiadomo.- rzekła.
- Jak to nie wiadomo?- zdziwił się chłopak.
- Zapraszam do mojego gabinetu- zaproponowała- Tam wszystko księciu wyjaśnię.
Cornel zgodził się kiwnięciem głowy. Bardzo chciał się dowiedzieć, co tu jest grane. Mistrzyni Rose zaprowadziła Cornela do swojego gabinetu, i wskazała mu krzesło obok biurka. Cornel usiadł oczekując wyjaśnień. Kobieta usadowiła się w fotelu za biurkiem i spojrzała poważnie na złotowłosego.
- Audrey zniknęła- wyjaśniła- Zniknęła razem ze swoim partnerem- sprostowała. "Partnerem?!"- zdziwił się Cornel w duchu "O co tu chodzi, do diabła?!".
- Jakim partnerem?- spytał, starając się nie okazywać swojego wzburzenia.
- Partnerem do pracy- wytłumaczyła mistrzyni. Cornel poczuł ulgę.
- Gdzie oni mogą być?- zadał kolejne pytanie.
- Tego nie wiemy.- wyznała- Jednak niedługo wysyłam ludzi naszej akademii na poszukiwania obu zaginionych uczniów- powiedziała. Nagle drzwi jej gabinetu otworzyły się. Cornel obejrzał się za siebie. W progu stała bardzo ładna dziewczyna, mająca może z czternaście lat. Długie, jasne fale miała związane w wysoki koński ogon, a na jej twarzy malowała się powaga.
- Mirielle melduje się na czas, ciociu.- powiedziała. Dopiero po chwili zobaczyła, że mistrzyni Rose ma gościa. Zawstydziła się na widok samego księcia Sentii. - Najmocniej przepraszam, nie chciałam przerwać w tak ważnym spotkaniu.
- Ależ nie przepraszaj, kochanie- powiedziała mistrzyni- wejdź. Mirielle wkroczyła do komnaty, po czym zamknęła za sobą drzwi.
- Jeszcze raz przepraszam wasza wysokość.- rzekła dziewczyna kłaniając się przed Cornelem. Chłopak poczuł się zakłopotany.
- Książę Cornelu, to Mirielle, moja siostrzenica- wyjaśniła Rose - To właśnie ona będzie dowodzić poszukiwaniami.
- Ona?- zdziwił się Cornel. Mirielle posmutniała.
- Mam w tym doświadczenie- zapewniła- Po za tym jestem czarodziejką magicznego śladu, wasza wysokość, więc mogę z łatwością odnaleźć trop zaginionych.- Cornel nie był do końca pewny, czy to jest dobry pomysł.
- Chciałbym pomóc- zwrócił się do mistrzyni- Chcę wyruszyć na poszukiwania.
- Wasza wysokość, naprawdę...- zaczęła mistrzyni Rose, ale Cornel przerwał jej podnosząc dłoń.
- Audrey jest mi bardzo bliska i dlatego nie zamierzam siedzieć z założonymi rękoma. Wyruszę z pani siostrzenicą na jej poszukiwania.- oznajmił.
***
Brilliant opowiadał Giniel, jak dostał się z Audrey do twierdzy Mordheriona. Dziewczyna uważnie słuchała. Audrey natomiast, cały czas główkowała nad tym, jak mogłaby się wydostać z magicznego kręgu. Niestety do głowy nie przychodziło jej żadne rozwiązanie. Parę razy napierała na niewidzialną ścianę bariery nogami, ale przez nią nie dało się przedrzeć.
- To nic nie da- powiedział blondyn, przyglądając się kolejnej żałosnej próbie ucieczki- Zaklęcie można przerwać tylko magią, a nasza moc jest zablokowana. Nie możemy używać czarów po za osłoną.- rzekł.
- To mam siedzieć bezczynnie?- spytała Audrey lekko wzburzona- Pogodzić się z tym, że czeka nas pewna śmierć?
Brilliant zamyślił się. Nagle coś sobie przypomniał. "Jak mogłem o tym zapomnieć"- skarcił sam siebie w duchu.
- Co się dzieje?- spytała czarnowłosa, dostrzegłszy wyraz nadziei na twarzy chłopaka.
- Wiem- powiedział, po czym sięgną do buta. Wyciągną z niego krótki sztylecik w skórzanej pochwie.
- Skąd to masz?- zdziwiła się Giniel- Przecież nas rozbrojono.
- Zawsze chowam na wszelki wypadek.- wyjaśnił
- No i do czego ci to teraz potrzebne?- spytała Audrey- Przecież to zwykły sztylet.
- Może sam w sobie jest zwykły- powiedział- ale za jego pomocą można przełamać krąg.- Audrey otworzyła szeroko oczy.
- I dopiero teraz to mówisz?!- wykrztusiła.
- Cóż, przyznam, że zupełnie zapomniałem o tym sposobie.- Brilliant zrobił niewinną minę. Audrey nie pojmowała, jak można było zapomnieć o czymś, co może uratować życie.- Muszę tylko opatrzyć broń odpowiednimi zaklęciami łamiącymi.- rzekł, po czym nabrał powietrza i zamkną oczy. Audrey usłyszała, że mruczy coś melodyjnego pod nosem. "Co za roztrzepany chłopak" pomyślała i uśmiechnęła się. Mimo, że tak ją irytowało jego zachowanie, zdążyła już go polubić.
Brilliant jeszcze długo wymawiał po cichu najróżniejsze formułki. Audrey przyglądała mu się w skupieniu.
- Skończyłem- rzekł w końcu.
- Dobra, to co teraz?- spytała czarnowłosa.
- Teraz przerwiemy połączenie- powiedział Brilliant i ostrzem sztyletu zrobił wyrwę w proszku tworzącym linię.
- Gotowe- chłopak wstał i wyszedł z kręgu.
- Udało ci się- uradowała się Giniel.
- Jak widać.- ucieszył się Brilliant- Chodźcie. Niedługo demony powinny wrócić ze zwiadów.- powiedział.-Dlatego musimy się pośpieszyć, żeby zdążyć przejść przez portal.
- Racja- przyznała Giniel.
- Portal?-zdziwiła się Audrey- przecież on znikną.
- Tak, ale demony muszą jakoś wrócić z Sentii, prawda?- rzekł.
- Skąd wiesz, że będzie otwarty?- zadała kolejne pytanie.
- Wiesz, to siedziba Mordheriona. Jest tu pełno demonów, a ja je widzę i słyszę co mówią dzięki mojej mocy dusz.- odpowiedział blondyn.
- Aha- Audrey rozejrzała się po komnacie, zastanawiając się, czy jakieś demony ich teraz obserwują.
- Musimy się pośpieszyć, zanim sługusy Mordheriona doniosą mu o naszej ucieczce.- powiedział. Audrey ruszyła za dwójką przyjaciół. Szli wzdłuż długiego korytarza. Czarnowłosa wiedziała, że muszą uciec, lecz nagle przypomniała sobie, po co w ogóle tu przybyła. Przypomniała sobie słowa Brilliant'a, które wypowiedział przed portalem:
"Musimy to zrobić, dla tych wszystkich czarodziejek uwięzionych przez Mordheriona i dla twojej matki"
Zatrzymała się. Jak mogła o tym zapomnieć, to wprost nie wybaczalne.
- A co z tymi wszystkimi czarodziejkami?- spytała nagle. Brilliant i Giniel stanęli. Chłopak powoli się odwrócił do czarnowłosej. Jego twarz wyrażała ból. Na pewno czekał aż jego towarzyszka zada w końcu to pytanie. Wiedział, że teraz dostali szansę ucieczki i nie mogą jej zaprzepaścić. Gdyby zdecydowali się spróbować uwolnić porwane czarodziejki, z pewnością zostali by na tym złapani. Mieli za mało czasu.
- Wiem, że chciałabyś je uwolnić, ale...- przerwał na chwilę. Podszedł do dziewczyny. Audrey utkwiła spojrzenie w niebieskich oczach Brilliant'a. - jeżeli tutaj zostaniemy, skarzemy siebie na pewną śmierć.- powiedział- Po za tym, nawet jeśli udałoby nam się tu ukryć przed Mordherionem i jakoś uwolnić czarodziejki, to nie moglibyśmy już stąd uciec. Jedyną drogą wyjścia jest portal, który nie będzie stał wiecznie otwarty.- wyjaśnił- Uwierz mi, chciałbym je uwolnić, ale nie mogę ryzykować.
- Mówiłeś, że uwielbiasz ryzyko- powiedziała.
- Bo to prawda, ale nie mogę ryzykować życia strażniczki czasu- rzekł. Na jego twarzy malowała się ogromna powaga. Audrey zastanowiła się przez chwilę. Chłopak miał rację, jednak dziewczyna nie mogła zostawić swojej matki na pewną śmierć.
Czarnowłosa zacisnęła pięści.
- Nie- powiedziała spokojnie. Brilliant miał już coś powiedzieć, ale Audrey uciszyła go podnosząc dłoń.- Nie mogę zostawić tu swojej matki. Choćbym miała przypłacić to życiem, muszę ją uwolnić.- rzekła- Chociaż ją.- dodała. Zapadła cisza, Brilliant przez cały czas nie spuszczał z Audrey wzroku. W końcu skiną głową.
- Dobrze, ale Giniel musi uciec.- powiedział.
- Ale...- ruda dziewczyna chciała już zaprotestować, jednak Brilliant tylko pokręcił przecząco głową- Ratuj przynajmniej siebie.- rzucił. Giniel wyglądała jakby miała się rozpłakać. Ona ma się ratować, a jej przyjaciele idą na pewną śmierć. Wiedziała jednak, że z Brilliant'em nie może się spierać. To nic by nie dało. Spuściła więc wzrok i nic już nie powiedziała.
- Wiesz jak wrócić?- spytał dziewczynę.
- Tak, chyba tak- odpowiedziała.
- Dobrze, więc jak znajdziesz się już w lesie, musisz wezwać za pomocą magicznych fali ultradźwiękowych nasze gepardy, następnie uciekniesz z nimi do portalu i przejdziesz do królestwa Sentii- wyjaśnił.
- No tak, tylko co mam zrobić jeżeli portal jednak nie będzie otwarty?- spytała dziewczyna.
- Będzie, na pewno- powiedział z uśmiechem. Giniel rzuciła się na chłopaka i wyściskała go porządnie. Następnie podeszła do Audrey
- Szkoda, że tak krótko się znamy- wyznała czarnowłosej.
- Tak, szkoda...- przyznała Audrey.
- Żegnaj Audrey- rzekła Giniel i przytuliła czarodziejkę. Audrey odwzajemniła uścisk. Kiedy się puściły, rudowłosa odwróciła się od dwojga przyjaciół i ruszyła do przodu, starając się nie odwracać.
Ginamore :)