piątek, 2 maja 2014

Czarodziejka odc 16

Rano dziewczynę odwiedziła uczennica akademii, która poinformowała ją, że mistrzyni Rose oczekuje jej w południe przed szkołą. Miała zabrać wszystkie swoje rzeczy, ponieważ od dzisiaj będzie mieszkać w akademii, tak jak inne uczennice. Audrey doszła do wniosku, że widocznie musiała zdać test, bardzo się z tego cieszyła, ale większą radość sprawiało jej to że dziś wprowadzi w życie plan jej i Brilliant'a. Spotkają się koło północy i razem ruszą w stronę góry Polarnej. Nie mogła się doczekać spotkania z matką. Oczywiście dziewczyna czuła lekki strach na myśl o tym, że będzie musiała wedrzeć się do siedziby potężnego wroga, ale pocieszała się, że nie będzie tam sama. Tylko z Brilliant'em, do którego oczywiście nie czuła szczególnej sympatii, bo bardzo ją irytowało jego zachowanie. "Te jego głupie uśmieszki i podrywy" pomyślała Audrey.
Czarnowłosa właśnie dochodziła do pałacu akademii. Wkroczyła na dziedziniec. Kiedy znalazła się w holu, zobaczyła, że czeka tam już na nią ta sama wysoka kobieta, której nagadała w dniu zapisów. Audrey przełknęła ślinę, nie wiedziała jakie powitanie czeka ją po takim występku. Kobieta, miała dumny wyraz twarzy i patrzyła z wyższością na dziewczynę - "Ciekawe jaką ona jest czarodziejką"- pomyślała czarnowłosa.
- Podejdź tu- odezwała się zimno kobieta. Audrey posłusznie do niej podeszła.
- Masz się odnosić do mnie z szacunkiem- powiedziała- twój ostatni występek był niedorzeczny, prostaczko.- rzekła lodowatym tonem.
"Prostaczko?!"- pomyślała dziewczyna wzburzona- " Za kogo ona się ma?"
- Idziemy!- rozkazała, po czym ruszyła długim, wąskim korytarzem akademii. Audrey trzymała się z tyłu czarodziejki. Obie szły w milczeniu, zakręcając w różne boczne korytarze. W końcu dotarły do drzwi, na których wisiała srebrna tabliczka z wygrawerowanym napisem: Gabinet Mistrzyni Rose. Kobieta zapukała.
- Proszę!- odezwał się ktoś z za drzwi. Czarodziejka weszła do środka.
- Rose, przybyła twoja uczennica- powiedziała- Chciałabym, żebyś nauczyła ją manier.- zakomunikowała.
- Tak, dzięki , że się przywitałaś Acrimonio- powiedziała jakaś kobieta siedząca za biurkiem, miała krótkie, proste, rude włosy a jej twarz wyrażała rozbawienie. Ubrana była w jasnozieloną tunikę, i obcisłe spodnie tego samego koloru wsadzone w wysokie, skórzane buty. Na oparciu zdobnego krzesła, na którym siedziała, wisiał długi brązowy płaszcz z zapinką w kształcie srebrnego sierpu księżyca. "Taki sam jak Brilliant'a" pomyślała Audrey.
- A teraz możesz zostawić nas same.- powiedziała, po czym spojrzała na czarnowłosą. Acrimonia, z wyrazem irytacji na twarzy wyszła z pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi.
- Witaj Audrey- powiedziała ruda kobieta- Usiądziesz?- zaproponowała wskazując drewniane krzesło koło biurka. Czarnowłosa przytaknęła głową, po czym usiadła we wskazanym miejscu.
- Jak pewnie się domyślasz, to ja jestem mistrzyni Rose.- przedstawiła się kobieta.- Postanowiłam, że zostaniesz moją uczennicą.- powiedziała.- Zapewne poznałaś już Brilliant'a?- spytała, chociaż nie musiała, bo przecież doskonale znała odpowiedź.
- Tak, poznałam- przyznała Audrey.
- I mówił ci, że został wyznaczony na twojego partnera?- spytała.
- Tak, mówił.- potwierdziła dziewczyna.
- Świetnie.- ucieszyła się Rose- W takim razie, czas, abyś poznała kolejnego partnera.- rzekła uradowana kobieta.
- Kolejnego partnera? To ile ich jest?- zdziwiła się Audrey.
- Tylko dwóch. - wyznała Rose- chodź za mną.- dodała. Audrey posłusznie wyszła za mistrzynią z pokoju. Ta wyprowadziła ją ze szkoły tylnym wejściem i ruszyła przez wielki plac, na którym było kilka uczennic, które ćwiczyły walkę mieczami. Audrey bardzo zaciekawiła się tym co zobaczyła. Zastanawiała się, czy ona też będzie uczyć się takiej obrony. Mistrzyni Rose zaprowadziła swoją uczennicę na sam koniec placu. Audrey spojrzała w tamtą stronę i przeraziła się tym co zobaczyła. Zbudowano tam wielką zagrodę, w której zamknięto mnóstwo ogromnych gepardów. Wszystkie były potężnie zbudowane, i o wiele większe od zwykłych drapieżnych kotów. Patrząc na oko, miały może ze sto pięćdziesiąt cm wysokości. Mistrzyni bez wahania podeszła do jednego z nich, który wystawiał łeb z za ogrodzenia. Pogłaskała go po głowie, po czym odwróciła się do Audrey z uśmiechem na twarzy- To mój towarzysz, zwie się Atis. Twój stoi za nim.- powiedziała.
- Mój?- spytała wystraszona Audrey- Mam jeździć na takim potworze?
- Wszyscy czarodzieje i czarodziejki śledcze jeżdżą na takich.- powiedziała Rose- Dla nas są nie groźne, co innego dla naszych wrogów.
- Na pewno są niegroźne?- Audrey wciąż nie dowierzała.
- Oczywiście, myślisz, że pozwoliłabym zbliżyć ci się do czegoś, co mogłoby cię zabić?- Rose wydawała się być lekko urażona.
- Chyba nie.- stwierdziła czarnowłosa.
- No właśnie, możesz swojego pogłaskać.- powiedziała, po czym wskazała na geparda który właśnie podszedł do miejsca, gdzie stała Audrey. "Nic mi nie zrobi, nic mi nie zrobi"- powtarzała sobie w duchu, powoli zbliżając rękę do wielkiego, kudłatego łba. Gepard polizał dłoń dziewczyny.
- Jakie to dziwne- powiedziała Audrey. Rose tylko się uśmiechnęła na ten widok.
- Nazywa się Spiro- wyznała mistrzyni.
- Cześć Spiro- przywitała się wciąż niepewna Audrey.- Ja jestem Audrey.- gepard patrzył swoimi wielkimi oczami, na dziewczynę, która teraz drapała go za uchem.- Od dziś będziesz mi towarzyszył.
- Dobrze, skoro tak się sprawy mają, to wypadałoby, żebyś go dosiadła.- powiedziała Rose.
- Dosiadła? Tak po prostu?- zdziwiła się. Rose kiwnęła głową, po czym otworzyła zagrodę, Audrey cofnęła się, gdy jej mistrzyni wyprowadziła ogromnego kota.
- Wskakuj.- rzuciła tylko. Spiro spojrzał na dziewczynę wyczekująco. Czarnowłosa patrzyła to na Rose to na geparda, aż w końcu posunęła się do przodu. Nie wiedziała czym to się skończy.
- No wsiadaj!- zachęcała Rose. Audrey chwyciła za kudłatą sierść zwierzaka i wspięła się na jego grzbiet, poczuła się trochę tak jakby wsiadała na niskiego konia.
- Ruszaj!- zawołała nieoczekiwanie Rose. Spiro od razu posłuchał rozkazu. Naprężył wszystkie mięśnie, po czym wystrzelił z miejsca. Pędził jak strzała na około placu ćwiczeń. Uczennice, przerwały swoje zajęcia i oglądały teraz śmigającego geparda. Audrey była przerażona, nie przygotowała się psychicznie na taką prędkość. Chciała krzyczeć, ale głos jej zamarł. Spróbowała opanować zwariowany pęd myśli w swojej głowie. Spojrzała przed siebie, mrużąc oczy. Poczuła teraz coś zupełnie innego niż strach. Poczuła się wolna, stwierdziła nawet, że całe przerażenie, które jeszcze przed chwilą odczuwała, po prostu się ulotniło. Zaśmiała się krótko, bardzo jej się spodobała taka szybka jazda. Spiro biegł jeszcze przez chwilę, po czym zatrzymał się koło mistrzyni Rose.
- I jak?- spytała kobieta uśmiechając się na widok roześmianej twarzy swojej uczennicy.
- Niesamowicie.- powiedziała Audrey, po czym spojrzała w kierunku placu. Dopiero teraz zauważyła, że pod ścianą akademii, stoi pewien blondyn, w brązowej pelerynie z irytującym uśmieszkiem na twarzy.

***

   Audrey przejechała się jeszcze kilka razy na swoim gepardzie, po czym mistrzyni Rose zaprowadziła ją do wyznaczonego dla niej pokoju. Pomieszczenie to nie było duże, ściany wyłożono drewnem w kolorze orzechowym, pod niedużym oknem postawiono łóżko z puchową pościelą, oprócz tego pod ścianą ustawiono dużą komodę a nad nią powieszono lustro w srebrnej, prostej oprawie, na podłodze leżał biały, miękki dywan, a w kącie postawiono drewniane krzesło i stolik z lampką, zasilaną magiczną kulą światła. Pokój wyglądał na przytulny.
- Rozgość się. W komodzie masz ubrania. Z tego co wiem, za dużo rzeczy ze sobą nie masz.- stwierdziła uśmiechając się do dziewczyny. Prawdę powiedziawszy, to Audrey miała przy sobie tylko telefon, który i tak nie działał, bo przecież w królestwie Sentii nie ma czegoś takiego jak technologia, zasięg, albo prąd.
- Przyjdę do ciebie jutro rano- powiedziała Rose i zostawiła swoją uczennicę samą. Audrey podeszła do komody i otworzyła pierwszą szufladę. Wyjęła z niej błękitną tunikę i obcisłe spodnie do kompletu, "To chyba typowy strój czarodziejek śledczych"- pomyślała. Założyła ubranie i skórzane buty, które znalazła w ostatniej szufladzie komody, miały zawinięte czubki jak buty dla elfów z bajek. Ostatnim elementem jakiego potrzebowała, był brązowy płaszcz czarodziejki. Powieszono go na krześle, stojącym w kącie pokoju. Audrey chwyciła tkaninę, i narzuciła na plecy. Spięła płaszcz srebrnym sierpem księżyca. Teraz czarnowłosa przeglądała się w lustrze. Przy okazji zauważyła, że włosy podrosły jej jakieś trzy- cztery cm.
- No i masz Audrey, wyglądasz jak prawdziwa czarodziejka śledcza- powiedziała do siebie.

***

   Czarnowłosa siedziała po turecku na łóżku i czekała, aż nadejdzie północ. Co jakiś czas wyglądała przez okno, by zobaczyć, czy księżyc jest już w szczytowej pozycji. Nagle usłyszała, że ktoś otwiera drzwi. Audrey szybkim ruchem odwróciła głowę w tamtą stronę. Jak się spodziewała w progu stał Brilliant. Jak zwykle miał na sobie swój brązowy płaszcz. Jednak tym razem narzucił kaptur.
- Idziemy?- spytał z uśmiechem, widząc swoją partnerkę w stroju czarodziejki śledczej.
- Jasne- rzuciła, po czym wstała i wyszła za chłopakiem z pokoju. Oboje cichcem skradali się szkolnymi korytarzami. Wymknęli się tylnym wejściem. Audrey zdziwiła się na widok dwóch gepardów czekających na placu ćwiczeń.
- Co tu robi Spiro i...- urwała.
-... i Aceiro?- dokończył za nią chłopak
- Tak co one tu robią?- zapytała Audrey.
- Przecież nie zdążymy dotrzeć na piechotę przed północą do góry Polarnej.- powiedział Brilliant, po czym podszedł do swojego geparda i wsiadł na jego grzbiet. Audrey wzruszyła ramionami i również dosiadła swojego towarzysza.
- Ruszamy- powiedział blondyn.


Ginamore :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz