piątek, 16 maja 2014

Czarodziejka odc 17

     Gepardy pędziły z zawrotną szybkością. Audrey w tej chwili marzyła tylko, żeby nikt ich nie nakrył . Patrzyła cały czas przed siebie, na błyskające w świetle księżyca lasy krysztalitów. Korony drzew wyglądały jakby były wypełnione srebrzystymi światełkami. Brilliant co jakiś czas spoglądał na towarzyszkę. Zastanawiał się, co zrobią jak już oboje będą w twierdzy Mordheriona.
 Audrey odetchnęła z ulgą, kiedy znaleźli się pod osłoną drzew. Teraz nikt z akademii nie powinien się dowiedzieć o ich wyprawie, przynajmniej do rana. Gepardy pędziły na północ omijając zręcznie pnie drzew.  Audrey pochyliła się nisko nad głową zwierzęcia. Spiro i Aceiro biegli ramię w ramię, ani na chwilę nie zwalniając. "Ciekawe ile mogą tak biec" zastanawiała się czarnowłosa. Wiedziała, że gepardy mogą biec naprawdę szybko, ale na krótkich dystansach, ponieważ szybko się męczą. Jednak te drapieżniki, były większe od zwykłych gepardów, więc może mogły biec o wiele dłużej i o wiele szybciej. Audrey zastanawiała się teraz, dlaczego czarodziejki i czarodzieje śledczy wybrali te zwierzęta, jako transport, a nie np konie. W końcu doszła do wniosku, że może chodzić o to, iż w razie potrzeby, można szybko umknąć wrogowi, a po za tym, gepardy bardzo cicho stąpały, dzięki swoim miękkim łapom. Audrey zauważyła, że Brilliant przyśpieszył. "Szybciej" szepnęła w ucho swojego geparda, aby ten dotrzymał kroku Aceiro. Brilliant miał zaciśnięte usta. Co jakiś czas rozglądał się na boki. "Coś widzi" pomyślała Audrey "A ja nie wiem co..."

***

  Blond włosa kobieta była prawie nieprzytomna. W kółko rozglądała się po swojej celi, analizując jej słabe punkty. "Żadnych"- stwierdziła po raz tysięczny w myślach. Przykuta do ściany łańcuchami, nie mogła rzucać żadnych czarów. Magiczny metal osłabiał jej siłę woli, przez co nie mogła w ogóle pozbierać myśli. Czasami udawało jej się dłużej skupić na swojej córce, Audrey, ale i tak trwało to może z pół minuty, bo zaraz po tym czar rozpraszał jej umysł i zapominała, o czym przed chwilą myślała. Takie tkwienie i bez owocne rozmyślanie, ciągnęło się praktycznie cały dzień i noc. Jedynie czasami udawało jej się zasnąć, ale tylko wtedy, jak w lochach nie kręciły się żadne demony w postaci materialnej, ukazując swój obrzydliwy wygląd. Akurat teraz pod ścianą na przeciwko celi stała jakaś dziewczyna, patrząc na udręczoną kobietę, z tym przerażającym wyrazem twarzy. Z rządzą władzy w oczach. Z demonicznym uśmiechem i czerwonymi jak dwa rozżarzone węgle oczami. W takiej sytuacji kobieta zawsze czuła jakby te oczy wwiercały jej się w umysł. Dziewczyna prawie nigdy się do niej nie odzywała, jedynie czasami mówiła do siebie tylko jedno słowo- Żałosne. i zawsze jej głos był okropny, pełen nienawiści do świata i straszliwie zniekształcony, jakby przez jej usta przemawiał potwór. Kobieta marzyła tylko, żeby to piekło się w końcu skończyło.

***

   Spiro i Aceiro biegli jeszcze chwilę wśród drzew, aż w końcu Audrey ujrzała przed sobą otwartą przestrzeń. W dali ciągnęło się długie pasmo ogromnych i masywnych gór. Jedna z nich była naprawdę wielka. Jej szczyt zanikał w gęsto kłębiących się chmurach. Gepardy przyspieszyły. Czarnowłosej powietrze świstało w uszach. Niepokoiło ją to, że Brilliant wciąż rozglądał się na boki z szeroko otwartymi oczami. Na pewno widział coś okropnego. Może jakieś duchy o przerażającym wyglądzie. Gepardy były coraz bliżej góry Polarnej. Audrey spojrzała w niebo. Księżyc był już w szczytowej pozycji. Nadeszła północ. Audrey dostrzegła w oddali coś czarnego. Gepardy gwałtownie zwolniły i poczęły skradać się powoli i cicho w kierunku podnóża góry. Skryły się za skałami przy samej górze. Teraz Audrey mogła dokładnie przyjrzeć się czarnej plamie, którą zauważyła. " To na pewno portal" stwierdziła w myślach. Czarna otchłań, wyglądała jak rozdarcie w powietrzu. Jak czarna dziura, która mogłaby wciągnąć wszystko, co znajdowało się naokoło niej.
- Przechodzimy- odezwał się nagle Brilliant.

***

    Cornel szedł teraz w stronę komnaty Audrey. Wiedział, że było późno, ale postanowił, że musi teraz jej wytłumaczyć, jak wygląda jego sytuacja. Myślenie o tym nie dawało mu spać.
Zapukał do drzwi komnaty, ale nie otrzymał żadnej odpowiedzi. Zapukał kolejny raz i nadal nikt się nie odezwał. Uchylił powoli drzwi, po czym wkroczył do pomieszczenia. Łóżko było porządnie zasłane, a na meblach zalegała leciutka warstwa kurzu. Cornel odczuł niepokój. "Zniknęła, tak po prostu?" pomyślał. Postanowił, że pójdzie do Henriet. Ruszył długim korytarzem. Komnata jego kuzynki była na tym samym piętrze. Teraz nie obchodziło go, że jest późna noc. Chciał wiedzieć co się stało z Audrey. Zapukał do komnaty Henriet. Z początku nic nie usłyszał, ale po chwili ktoś powiedział
- Chwileczkę.- Cornel odetchną z ulgą. Po chwili drzwi komnaty otworzyły się i stanęła w nich zaspana Henriet, ubrana w jedwabny szlafrok.
- Czego chcesz?- spytała zupełnie nie przyjaznym tonem.
- Audrey zniknęła.- powiedział- Chciałem z nią pogadać, ale jej nie ma.
- Teraz zebrało ci się na rozmowy? Człowieku nie widzisz, że jest środek nocy?!- oburzyła się Henriet, po czym wskazała na okno, przez które wpadało oświetlające korytarz światło księżyca.
- Widzę, ale nie mogłem już wytrzymać. Chciałem wytłumaczyć jej moją sytuację. Nie ma jej u ciebie?- spytał zaglądając jej przez ramię do komnaty.
- Nie, nie ma. I podejrzewam, że nie ma jej w całym zamku.- powiedziała wciąż oburzona na Cornela.
- Więc gdzie jest?- zapytał.
- Gdybyś poświęcił jej trochę więcej czasu- zaczęła- to dowiedział byś się, że przeprowadziła się do akademii.
- Do akademii?- zdziwił się książę.
- Tak do akademii.- potwierdziła Henriet- A teraz wybacz, ale jestem zmęczona i idę spać!- oświadczyła zamykając mu drzwi przed nosem." Trudno"- pomyślał Cornel " Pójdę jutro do tej akademii i spotkam się tam z Audrey"

***

   Audrey wcale nie chciała wchodzić do tego portalu. Kiedy się na niego patrzyło, odnosiło się wrażenie, że po drugiej stronie nie ma nic, oprócz wielkiej czarnej pustki, po prostu nicość. Brilliant wyczuł jej strach i niepewność.
- Musimy to zrobić- powiedział- dla tych wszystkich czarodziejek uwięzionych przez Mordheriona i dla twojej matki- powiedział. "Tak, dla mojej matki" pomyślała Audrey.
- Niech będzie- rzekła- chodźmy.- Gepardy powoli ruszyły. Brilliant już się nie rozglądał we wszystkie strony "Może to co widział zniknęło?" pomyślała znów czarnowłosa. Chłopak skrzywił się nieco, kiedy oboje stanęli przed otchłanią. Audrey przebiegły dreszcze. Czuła potworne zimno. Brilliant spojrzał jeszcze raz na swoją partnerkę, po czym ujął jej rękę i razem wkroczyli do portalu na swoich gepardach. Dziewczyna czuła jakby całe jej ciało zostało zamrożone, a krew w żyłach stanęła. Takiego zimna nie czuła jeszcze nigdy w życiu. Nieopisane, wręcz palące, ale jakby nie pochodzące z tego świata.
Oboje znaleźli się po drugiej stronie portalu. Brilliant puścił rękę Audrey i rozejrzał się dookoła. Przed nimi rozpościerał się las gołych drzew o hebanowych korach. Całe niebo przesłaniały czarno-czerwone chmury. Ziemia była sucha i popękana w niektórych miejscach. Nie wyrastała z niej ani jedna roślinka, oprócz tych suchych, czarnych drzew. Portal za nimi znikną. Teraz już nie mieli odwrotu. Musieli stawić czoło losowi. Dwa drapieżniki wkroczyły w głąb lasu. Audrey rozglądała się niepewnie po okolicy.
- Narzuć kaptur- poradził Brilliant. Audrey zakryła głowę kapturem. Chłopak zrobił to samo. Powietrze w tym lesie było jakoś dziwnie gęste. Czarnowłosa poczuła się przytłoczona czarną magią. Gdzie nie gdzie w powietrzu unosiła się ledwo widoczna czarna mgła. Czasami dało się nawet wyczuć obrzydliwy swąd spalenizny, znak, że używano tu czarnej magii. Audrey wcale nie podobało się to miejsce, w tym mrocznym lesie nie było żadnych stworzeń. Nawet robaków. W promieniu wielu mil zalegała głucha cisza. Oboje przedzierali się przez gęstwiny ostrych, gołych gałęzi. Po dość długim czasie, Audrey zobaczyła wyjście z lasu. Minęła ostatnie drzewa i znalazła się na wielkim pustkowiu. Przed nią wznosiła się jedynie ogromna czarna budowla. Tak wielka jak góra Polarna. Zamczysko miało mnóstwo wież, ale nie posiadało ani jednego okna. Zbudowano je nad ogromną przepaścią, którą trzeba było przebyć, przechodząc przez stary most ze spróchniałego drewna.
- Cóż za uroczy zakątek- zażartował Brilliant.
- Ta...- przyznała Audrey- bardzo uroczy.
Oboje ruszyli w stronę mostu. Gepardy stawiały jeszcze ostrożniejsze kroki niż zazwyczaj. Drewno trzeszczało pod nimi niebezpiecznie. Wkrótce znaleźli się po drugiej stronie. Teraz kierowali się wąską ścieżką ku siedzibie wroga. Kiedy doszli w końcu do ogromnych, czarnych wrót, wejście samo się przed nimi otworzyło. Audrey i Brilliant zeskoczyli ze swoich gepardów.
- Ukryjcie się gdzieś- powiedział Brilliant do zwierząt- na tyle skutecznie, żeby nikt was nie znalazł, ale nie za daleko, żebyście w razie czego mogły usłyszeć nasze wołanie.- zwierzęta kiwnęły ze zrozumieniem głowami, po czym odwróciły się i ruszyły z powrotem w kierunku lasu.
- Myślisz, że nic im nie będzie?- spytała Audrey chłopaka.
- Potrafią o siebie zadbać. - powiedział- Myślę, że powinnaś raczej martwić się o siebie, niż o nie.- dodał- To my stawimy czoła prawdziwemu niebezpieczeństwu.
 Audrey weszła do środka. Za nią podążył Brilliant. Wrota zamknęły się. Wokół nich zaległa ciemność. Nagle na ścianach rozpaliły się pochodnie. Teraz czarnowłosa mogła lepiej przyjrzeć się wnętrzu.  Ściany, podłoga i sufit wykonane były z jakiegoś czarnego kryształu, który zdawał się pulsować energią. W ich wnętrzu, można było dopatrzeć się nikłych, czerwonych świateł, które znikały i po chwili znów się pojawiały.
- Co za dziwne miejsce- szepnęła Audrey. Oboje ruszyli wzdłuż długiego korytarza. Wydawało się, że ciągnie się w nieskończoność. Brilliant uważnie rozglądał się na około, jakby spodziewając się, że nagle znikąd pojawi się jakiś potwór. Szli tak przez długi czas, zanim w końcu dotarli do pierwszego zakrętu.
- Właściwie, to czego szukamy?- spytała szeptem Audrey.
- Nie wiem.- przyznał blondyn- Jakiś lochów, albo sal tortur? Jakiegoś miejsca, gdzie Mordherion może przechowywać więźniów.- powiedział.
- Może powinniśmy kierować się w dół?- spytała towarzysza, wskazując na schody, prowadzące w podziemie fortecy.
- Nie mam ochoty się tam pchać- przyznała- ale coś czuję, że znajdziemy tam to czego szukamy- wyznała. Chłopak spojrzał na schody. Nie było widać ich końca. Tylko czarną otchłań, w którą się zapadały.
- Idziemy- powiedział, po czym ruszył w dół schodów. Stopnie ciągnęły się i ciągnęły, właściwie w nieskończoność. Czasami zakręcały w różne strony, tak, że Audrey już nie wiedziała w którą stronę się kieruje. Czuła tylko coraz wyraźniej swąd spalenizny. "Czarna magia" przyznała w duchu. Oboje schodzili może nawet godzinami. Kiedyś jednak schody musiały się skończyć. Audrey z ulgą stwierdziła, że właśnie zeszła z ostatniego stopnia. Teraz stali u wejścia do lochów. Ruszyli przed siebie. Szli kawałek przyglądając się pustym celom, aż natrafili na pierwszą, która była zajęta. Audrey otworzyła szeroko oczy. Do ściany więzienia przykuta była dziewczyna, mniej więcej w jej wieku, mająca ciemnorude włosy i nieobecne złocisto- pomarańczowe oczy. Brilliant musiał poznać dziewczynę, bo też rozwarł szeroko oczy ze zdumienia.
- Giniel?!- szepną przez kraty. Czarodziejka podniosła głowę. Jej oczy były puste, bez wyrazu. Za chwilę znów spuściła twarz, najwidoczniej nie poznała chłopaka.
- Musimy ją uwolnić- powiedział, po czym klękną przed celą i przyłożył dłoń do masywnego zamka. Skupił siłę woli.
- Co chcesz zrobić?- spytała Audrey.
- Spróbuję otworzyć celę za pomocą magii.- powiedział. Po kilku chwilach blondyn cofną rękę, jakby metalowy zamek go oparzył.
- Nie da rady- stwierdził zrezygnowany, pocierając dłoń.- Ten zamek jest chroniony potężną magią.- rzekł.
- Spróbujmy razem- zaproponowała czarnowłosa kładąc mu rękę na ramieniu. Brilliant spojrzał na swoją towarzyszkę. Po chwili znów przyłożył dłoń do zamka. Audrey skupiła całą siłę woli. Postarała się, by każda cząsteczka magii, która w niej tkwiła, zaczęła działać. Poczuła wielką energię przepływającą przez jej ciało. Brilliant zacisną mocno powieki, starając się wytrzymać nagły przepływ mocy od Audrey. Wkrótce zamek szczękną.
- Udało się- szepną uradowany chłopak. Otworzył drzwi. Łańcuchy same puściły Giniel, która nagle ocknęła się ze swojego przerażającego stanu. Zdawało się, że na chwilę zapomniała co się dzieje. Brilliant wyprowadził dziewczynę z więzienia.
 Odwrócili się w stronę schodów, wejście do lochów zastawiały obrzydliwe potwory, o zniekształconych ciałach, patrzące się na intruzów krwisto-  czerwonymi ślepiami.
- Demony- wysyczała Giniel.


Ginamore :)

1 komentarz:

  1. Łał! Super! Zastanawiam się tylko jak wrócą do Królestwa,skoro portal zniknął. Czekam na wyjaśnienie w dalszym odcinku!:)

    OdpowiedzUsuń