piątek, 23 maja 2014

Czarodziejka odc 18

Czarne stwory wlokły intruzów po kryształowej posadzce, mocno trzymając każdego za nadgarstki. Audrey odzyskała przytomność. Przez chwilę nie wiedziała co się stało. Nagle uświadomiła sobie, że ona, Brilliant i Giniel zostali schwytani przez demony Mordheriona. Próbowała wyrwać ręce z żelaznych uścisków bestii, która ją wlokła, ale nie dała rady. Rozejrzała się i zobaczyła, że jej towarzysze dopiero się budzą. Brilliant powoli podniósł powieki, po czym spojrzał w bok. Ich spojrzenia spotkały się. Nagle stwory zatrzymały się w miejscu.
- A więc kto ośmielił się zakłócać mój spokój?- usłyszała za sobą Audrey. Głos, który wypowiedział to pytanie był przerażający. Całkiem nie ludzki, zniekształcony, pełen grozy i nienawiści. Demony gwałtownie podniosły intruzów i postawiły przed swoim panem. Audrey powoli podniosła wzrok. Zobaczyła dziewczynę, mniej więcej w swoim wieku, o długich kasztanowych włosach. Jej oczy były rozżarzone czerwienią i wlepione prosto w Audrey. Zdawało się jakby jej spojrzenie przeszywało sztyletami.
- Witaj Audrey, szczerze mówiąc, bardzo  chciałem cię poznać.- wyjawił duch Mordheriona. "Opętał tak młodą czarodziejkę?" pomyślała czarnowłosa "W dodatku on też wie kim jestem." Audrey była przerażona.
- Czarodziejka kosmosu, a w dodatku strażniczka potężnej mocy czasu.- powiedział zniekształcony głos. "O czym on mówi?!" zdziwiła się Audrey w duchu.
- Twoje zamiary, z którymi tu przybyłaś, były bardzo szlachetne- ciągną Mordherion, nie zważając na zdziwienie malujące się na twarzy czarnowłosej. - Twoja misja by się powiodła, gdyby nie to...- tu na chwilę przystaną- Gdyby nie to, że ja zawsze wiem kiedy w mojej twierdzy pojawią się intruzi.- wysyczał. Opętana dziewczyna podeszła bliżej całej trójki. Wystawiła przed siebie rękę z zaciśniętą pięścią, z której zaczął sypać się czarny proszek.
- Mają przy sobie broń?- spytał demoniczny głos swoich sługusów.
- Nie, panie.- wychrypiał przeraźliwie jeden z demonów. Mordherion kiwną głową, po czym obszedł na około Audrey, Brilliant'a i Giniel, nakreślając w ten sposób czarną linię z dziwnego proszku. Krąg zamkną całą trójkę w barierze blokującej czary.
- Zastanowię się co z wami zrobię- znów odezwał się Mordherion- Ale obawiam się, że czeka was najgorsze- dodał z obrzydliwym uśmiechem, szeroko otwierając oczy.

***

   Rose szła właśnie korytarzem szkolnym, oświetlonym promieniami porannego słońca. Kierowała się w stronę pokoju Audrey. Dziś chciała ją nauczyć korzystania z magicznych właściwości peleryny czarodziejki śledczej. Podeszła już do drzwi jej pokoju. Zapukała, ale nikt się nie odezwał. Otworzyła drzwi. Pokój był pusty. Z krzesła zniknęła brązowa peleryna czarodziejki, a łóżko było porządnie zasłane. Wyglądało na to, że nikt w nim nie spał. Rose zmarszczyła brwi. Zamknęła drzwi i ruszyła korytarzem w stronę tylnego wyjścia ze szkoły. Przeszła przez plac ćwiczeń. Audrey nie było koło zagrody, a co gorsza znikną jej gepard, Spiro. "Niedobrze" pomyślała Rose. Wróciła do budynku i poczęła wszystkich wypytywać, czy jej nie widzieli. Nie otrzymała żadnych rezultatów. "Brilliant"- zaświtało jej nagle w głowie. Ruszyła w kierunku gabinetu Silion'a. Jego uczeń na pewno był teraz ze swoim mistrzem. Kiedy znalazła się na miejscu, bezceremonialnie wtargnęła do pomieszczenia. Rozejrzała się, blond włosego chłopaka nigdzie nie było.
- Silion?- rzuciła w stronę mistrza, który siedział za biurkiem, opierając podbródek na splecionych rękach.
- O co chodzi?- spytał patrząc się w dywan. Rose zawsze to irytowało. Wsparła ręce na biodrach.
- Wiesz gdzie jest Audrey?- dociekała.
- To ona też zniknęła?- zdziwił się mężczyzna, podniósłszy wzrok na kobietę.
- Co to znaczy- też?- zapytała Rose przeszywając spojrzeniem Silion'a.
- To znaczy, że Brilliant również gdzieś się zawieruszył- rzekł- szukałem go po całej okolicy. Nigdzie go nie ma.
- Myślisz, że coś razem knują?- zapytała mistrzyni.
- Być może, nie wiem- wyznał- Zresztą to w tej chwili nie ważne. Ważniejsze jest dokąd się udali- powiedział- i po co.- dodał po chwili namysłu.

***

   Przed celą blond włosej kobiety znów stanęła ta przerażająca dziewczyna, tym razem z wyrazem obrzydliwej satysfakcji na twarzy. Podeszła bliżej krat niż zazwyczaj. Moc łańcuchów na chwilę zelżała. Kobieta podniosła wzrok. Z trudem pozbierała myśli. - Mordherion- wykrztusiła- czego chcesz?
- Czego chcę?- odezwał się przerażający głos- Chcę ci powiedzieć tylko jedno.- rzekł- Przed chwilą zobaczyłem się z kimś, kogo bardzo dobrze znasz- ciągną- To jeszcze bardzo młoda osoba, na dodatek bardzo podobna do tatusia- zakończył piskliwym tonem.
- Kto to jest?- spytała przerażona.
- Kto?- zdziwił się Mordherion- Naprawdę się nie domyślasz?- dziwił się dalej- Naprawdę się nie domyślasz, kto mógłby być na tyle głupi, żeby przyjść ci na ratunek?- Mordherion udał zatroskanie- Biedna mamusia nie domyśla się co to za osóbka wpadła w moje ręce.- dokończył, po czym uśmiechną się zadowolony na widok potwornego przerażenia na twarzy czarodziejki.
- Audrey- wyjąkała- Błagam nie rób jej krzywdy.
- Mam nie robić jej krzywdy?- zdziwił się- Niby czemu?
- Nie możesz, przecież ona jest...- strażniczka nie dała rady dokończyć zdania. Spojrzała w te przerażające oczy, zupełnie pozbawione uczuć.
- Wiem kim ona jest- stwierdził lodowatym tonem- I dlatego zamierzam ją zabić- sykną, po czym ruszył w stronę wyjścia z lochów. Usłyszał tylko słaby okrzyk kobiety, wyrażający rozpacz.

***

   Cornel dochodził do akademii, w której teraz mieszkała Audrey. Chciał z nią poważnie porozmawiać. Przed wyjściem przebrał się więc w zwykłe bawełniane ubranie, żeby nikt w mieście go nie rozpoznał. Przeszedł przez dziedziniec. Kiedy znalazł się w holu, jakaś kobieta stojąca przy przejściu do korytarzów szkolnych spojrzała na niego spode łba. Cornel ukłonił się lekko
- Witam, szukam dziewczyny imieniem Audrey.- powiedział. Kobieta przyglądała mu się lodowato.
- Wynoś się.- rzuciła tylko- Nie ma tu żadnej Audrey.
- Wasza książęca mość- odezwała się nagle jakaś czarodziejka, która właśnie weszła do szkoły.- Doprawdy Acrimonio, jak ty się odzywasz do księcia Sentii?- oburzyła się.
- Księ-cia?!- wyjąkała wystraszona Acrimonia.- Wasza wysokość, wybacz nie wiedziałam.- wyznała  kłaniając się najniżej jak potrafiła.
- W porządku- rzekł tylko Cornel - Czy teraz powie mi pani, gdzie znajdę Audrey Honeytree?- spytał ponownie Acrimonie.
- Audrey?- zdziwiła się kobieta, która przed chwilą uświadomiła Acrimoni kim jest Cornel- Audrey to moja uczennica.- wyznała.
- Naprawdę?- uradował się książę- zaprowadzi mnie pani do niej?
- Bardzo bym chciała, ale niestety nie ma jej w szkole.- powiedziała. "Co za pech" pomyślał Cornel.
- A kiedy wróci?- spytał mistrzynię. Twarz kobiety posmutniała.
- Właściwie to nie wiadomo.- rzekła.
- Jak to nie wiadomo?- zdziwił się chłopak.
- Zapraszam do mojego gabinetu- zaproponowała- Tam wszystko księciu wyjaśnię.
 Cornel zgodził się kiwnięciem głowy. Bardzo chciał się dowiedzieć, co tu jest grane. Mistrzyni Rose zaprowadziła Cornela do swojego gabinetu, i wskazała mu krzesło obok biurka. Cornel usiadł oczekując wyjaśnień. Kobieta usadowiła się w fotelu za biurkiem i spojrzała poważnie na złotowłosego.
- Audrey zniknęła- wyjaśniła- Zniknęła razem ze swoim partnerem- sprostowała. "Partnerem?!"- zdziwił się Cornel w duchu "O co tu chodzi, do diabła?!".
- Jakim partnerem?- spytał, starając się nie okazywać swojego wzburzenia.
- Partnerem do pracy- wytłumaczyła mistrzyni. Cornel poczuł ulgę.
- Gdzie oni mogą być?- zadał kolejne pytanie.
- Tego nie wiemy.- wyznała- Jednak niedługo wysyłam ludzi naszej akademii na poszukiwania obu zaginionych uczniów- powiedziała. Nagle drzwi jej gabinetu otworzyły się. Cornel obejrzał się za siebie. W progu stała bardzo ładna dziewczyna, mająca może z czternaście lat. Długie, jasne fale miała związane w wysoki koński ogon, a na jej twarzy malowała się powaga.
- Mirielle melduje się na czas, ciociu.- powiedziała. Dopiero po chwili zobaczyła, że mistrzyni Rose ma gościa. Zawstydziła się na widok samego księcia Sentii. - Najmocniej przepraszam, nie chciałam przerwać w tak ważnym spotkaniu.
- Ależ nie przepraszaj, kochanie- powiedziała mistrzyni- wejdź. Mirielle wkroczyła do komnaty, po czym zamknęła za sobą drzwi.
- Jeszcze raz przepraszam wasza wysokość.- rzekła dziewczyna kłaniając się przed Cornelem. Chłopak poczuł się zakłopotany.
- Książę Cornelu, to Mirielle, moja siostrzenica- wyjaśniła Rose - To właśnie ona będzie dowodzić poszukiwaniami.
- Ona?- zdziwił się Cornel. Mirielle posmutniała.
- Mam w tym doświadczenie- zapewniła- Po za tym jestem czarodziejką magicznego śladu, wasza wysokość, więc mogę z łatwością odnaleźć trop zaginionych.- Cornel nie był do  końca pewny, czy to jest dobry pomysł.
- Chciałbym pomóc- zwrócił się do mistrzyni- Chcę wyruszyć na poszukiwania.
- Wasza wysokość, naprawdę...- zaczęła mistrzyni Rose, ale Cornel przerwał jej podnosząc dłoń.
- Audrey jest mi bardzo bliska i dlatego nie zamierzam siedzieć z założonymi rękoma. Wyruszę z pani siostrzenicą na jej poszukiwania.- oznajmił.

***

  Brilliant opowiadał Giniel, jak dostał się z Audrey do twierdzy Mordheriona. Dziewczyna uważnie słuchała. Audrey natomiast, cały czas główkowała nad tym, jak mogłaby się wydostać z magicznego kręgu. Niestety do głowy nie przychodziło jej żadne rozwiązanie. Parę razy napierała na niewidzialną ścianę bariery nogami, ale przez nią nie dało się przedrzeć.
- To nic nie da- powiedział blondyn, przyglądając się kolejnej  żałosnej próbie ucieczki- Zaklęcie można przerwać tylko magią, a nasza moc jest zablokowana. Nie możemy używać czarów po za osłoną.- rzekł.
- To mam siedzieć bezczynnie?- spytała Audrey lekko wzburzona- Pogodzić się z tym, że czeka nas pewna śmierć?
 Brilliant zamyślił się. Nagle coś sobie przypomniał. "Jak mogłem o tym zapomnieć"- skarcił sam siebie w duchu.
- Co się dzieje?- spytała czarnowłosa, dostrzegłszy wyraz nadziei na twarzy chłopaka.
- Wiem- powiedział, po czym sięgną do buta. Wyciągną z niego krótki sztylecik w skórzanej pochwie.
- Skąd to masz?- zdziwiła się Giniel- Przecież nas rozbrojono.
- Zawsze chowam na wszelki wypadek.- wyjaśnił
- No i do czego ci to teraz potrzebne?- spytała Audrey- Przecież to zwykły sztylet.
- Może sam w sobie jest zwykły- powiedział- ale za jego pomocą można przełamać krąg.- Audrey otworzyła szeroko oczy.
- I dopiero teraz to mówisz?!- wykrztusiła.
- Cóż, przyznam, że zupełnie zapomniałem o tym sposobie.- Brilliant zrobił niewinną minę. Audrey nie pojmowała, jak można było zapomnieć o czymś, co może uratować życie.- Muszę tylko opatrzyć broń odpowiednimi zaklęciami łamiącymi.- rzekł, po czym nabrał powietrza i zamkną oczy. Audrey usłyszała, że mruczy coś melodyjnego pod nosem. "Co za roztrzepany chłopak" pomyślała  i uśmiechnęła się. Mimo, że tak ją irytowało jego zachowanie, zdążyła już go polubić.
 Brilliant jeszcze długo wymawiał po cichu najróżniejsze formułki. Audrey przyglądała mu się w skupieniu.
- Skończyłem- rzekł w końcu.
- Dobra, to co teraz?- spytała czarnowłosa.
- Teraz przerwiemy połączenie- powiedział Brilliant i ostrzem sztyletu zrobił wyrwę w proszku tworzącym linię.
- Gotowe- chłopak wstał i wyszedł z kręgu.
- Udało ci się- uradowała się Giniel.
- Jak widać.- ucieszył się Brilliant- Chodźcie. Niedługo demony powinny wrócić ze zwiadów.- powiedział.-Dlatego musimy się pośpieszyć, żeby zdążyć przejść przez portal.
- Racja- przyznała Giniel.
- Portal?-zdziwiła się Audrey- przecież on znikną.
- Tak, ale demony muszą jakoś wrócić z Sentii, prawda?- rzekł.
- Skąd wiesz, że będzie otwarty?- zadała kolejne pytanie.
- Wiesz, to siedziba Mordheriona. Jest tu pełno demonów, a ja je widzę i słyszę co mówią dzięki mojej mocy dusz.- odpowiedział blondyn.
- Aha- Audrey rozejrzała się po komnacie, zastanawiając się, czy jakieś demony ich teraz obserwują.
- Musimy się pośpieszyć, zanim sługusy Mordheriona doniosą mu o naszej ucieczce.- powiedział. Audrey ruszyła za dwójką przyjaciół. Szli wzdłuż długiego korytarza. Czarnowłosa wiedziała, że muszą uciec, lecz nagle przypomniała sobie, po co w ogóle tu przybyła. Przypomniała sobie słowa Brilliant'a, które wypowiedział przed portalem:
"Musimy to zrobić, dla tych wszystkich czarodziejek uwięzionych przez Mordheriona i dla twojej matki"
Zatrzymała się. Jak mogła o tym zapomnieć, to wprost nie wybaczalne.
- A co z tymi wszystkimi czarodziejkami?- spytała nagle. Brilliant i Giniel stanęli. Chłopak powoli się odwrócił do czarnowłosej. Jego twarz wyrażała ból. Na pewno czekał aż jego towarzyszka zada w końcu to pytanie. Wiedział, że teraz dostali szansę ucieczki i nie mogą jej zaprzepaścić. Gdyby zdecydowali się spróbować uwolnić porwane czarodziejki, z pewnością zostali by na tym złapani. Mieli za mało czasu.
- Wiem, że chciałabyś je uwolnić, ale...- przerwał na chwilę. Podszedł do dziewczyny. Audrey utkwiła spojrzenie w niebieskich oczach Brilliant'a. - jeżeli tutaj zostaniemy, skarzemy siebie na pewną śmierć.- powiedział- Po za tym, nawet jeśli udałoby nam się tu ukryć przed Mordherionem i jakoś uwolnić czarodziejki, to nie moglibyśmy już stąd uciec. Jedyną drogą wyjścia jest portal, który nie będzie stał wiecznie otwarty.- wyjaśnił- Uwierz mi, chciałbym je uwolnić, ale nie mogę ryzykować.
- Mówiłeś, że uwielbiasz ryzyko- powiedziała.
- Bo to prawda, ale nie mogę ryzykować życia strażniczki czasu- rzekł. Na jego twarzy malowała się ogromna powaga. Audrey zastanowiła się przez chwilę. Chłopak miał rację, jednak dziewczyna nie mogła zostawić swojej matki na pewną śmierć.
Czarnowłosa zacisnęła pięści.
- Nie- powiedziała spokojnie. Brilliant miał już coś powiedzieć, ale Audrey uciszyła go podnosząc dłoń.- Nie mogę zostawić tu swojej matki. Choćbym miała przypłacić to życiem, muszę ją uwolnić.- rzekła- Chociaż ją.- dodała. Zapadła cisza, Brilliant przez cały czas nie spuszczał z Audrey wzroku. W końcu skiną głową.
- Dobrze, ale Giniel musi uciec.- powiedział.
- Ale...- ruda dziewczyna chciała już zaprotestować, jednak Brilliant tylko pokręcił przecząco głową- Ratuj przynajmniej siebie.- rzucił. Giniel wyglądała jakby miała się rozpłakać. Ona ma się ratować, a jej przyjaciele idą na pewną śmierć. Wiedziała jednak, że z Brilliant'em nie może się spierać. To nic by nie dało. Spuściła więc wzrok i nic już nie powiedziała.
- Wiesz jak wrócić?- spytał dziewczynę.
- Tak, chyba tak- odpowiedziała.
- Dobrze, więc jak znajdziesz się już w lesie, musisz wezwać za pomocą magicznych fali ultradźwiękowych nasze gepardy, następnie uciekniesz z nimi do portalu i przejdziesz do królestwa Sentii- wyjaśnił.
- No tak, tylko co mam zrobić jeżeli portal jednak nie będzie otwarty?- spytała dziewczyna.
- Będzie, na pewno- powiedział z uśmiechem. Giniel rzuciła się na chłopaka i wyściskała go porządnie. Następnie podeszła do Audrey
- Szkoda, że tak krótko się znamy- wyznała czarnowłosej.
- Tak, szkoda...- przyznała Audrey.
- Żegnaj Audrey- rzekła Giniel i przytuliła czarodziejkę. Audrey odwzajemniła uścisk. Kiedy się puściły, rudowłosa odwróciła się od dwojga przyjaciół i ruszyła do przodu, starając się nie odwracać.


Ginamore :)

1 komentarz: