poniedziałek, 29 września 2014

Czarodziejka odc 22

Kolejny rozdział pojawił się "trochę" wcześniej niż planowałam. Zazwyczaj dodaję coś raz na miesiąc, ale dopadła mnie wena (w końcu!) i po 21 rozdziale zaczęłam od razu pisać 22. Mam nadzieję, że ten stan weny utrzyma się jeszcze przynajmniej na kilka kolejnych rozdziałów. Zapraszam do czytania :)

Cornel siedział zrezygnowany na kamieniu, obok Dolyna. Giniel rozmawiała po cichu z Mirielle. Jasnowłosa dziewczyna pocieszała przyjaciółkę. Giniel bardzo martwiła się o Brilliant'a. Oczywiście o Audrey też, ale Brilliant był jej przyjacielem. Audrey też mogłaby zostać jej przyjaciółką, tylko czy oni oboje przeżyją? "Boże błagam, żeby im się udało wydostać" pomyślała. Chwilę potem została wysłuchana. Rozległ się trzask i w powietrzu pojawiła się czarna otchłań. Giniel zadrżała pod wpływem ziejącej z portalu zimnej aury. "To demony czy ONI?" Czekała z szeroko otwartymi oczami, serce biło jej jak młotem. Nagle z czerni wyskoczył blondyn o niebieskich oczach z jakąś kobietą na plecach:
- Brilliant!- ucieszyła się Giniel i od razu podbiegła do chłopaka, pomogła mu położyć zmaltretowaną kobietę na trawie:
- Kto to?- spytała z troską w głosie.
- Matka Audrey- powiedział patrząc się wyczekująco w portal. "Iść po nią, czy nie iść?" zastanawiał się. Nagle z portalu wyłoniła się jedna noga:
- Audrey!- zakrzykną Brilliant i ruszył w jej stronę. Coś ją trzymało, jednak chwilę potem, dziewczyna oswobodziła się i wyskoczyła z portalu tak gwałtownie, że prawie by się wywróciła, gdyby Brilliant jej nie podtrzymał. Cornel przyjrzał się Brilliant'owi:
- W porządku?- zapytał Brilliant swoją partnerkę.
- Tak- popatrzyła w dół. Zobaczyła postrzępiony skrawek płaszcza. Mirielle zmarszczyła brwi, podeszła do Audrey:
- Jestem Mirielle, siostrzenica twojej nauczycielki, Mistrzyni Rose- przedstawiła się i podała rękę. Audrey uścisnęła dłoń Mirielle.
- A ja Audrey- odpowiedziała na to.
- Czy to- jasnowłosa wskazała postrzępiony skrawek płaszcza Audrey- zrobiły demony?
- Chyba tak, jeden z nich złapał mnie jak przechodziłam przez portal.
- To źle- stwierdziła Mirielle- Mając skrawek twojego ubrania mogą zrobić wiele rzeczy, np. cię śledzić, albo rzucić za jego pomocą zaklęcie, które z pewnością ci zaszkodzi.
- Nie możemy tam wrócić- powiedział Brilliant- drugi raz może nam się nie udać uciec.
W tym momencie odezwał się Cornel:
- A co będzie, gdy rzucą na Audrey zaklęcie?- spojrzał chłodno na Brilliant'a- powinniśmy tam się dostać.- Brilliant odwzajemnił chłodny wzrok Cornela, pokręcił przecząco głową:
- Nie- zaczęła Audrey- Nie możemy, nie ma na to czasu, jest coś o wiele ważniejszego od tego. Cała Sentia jest w niebezpieczeństwie, musimy iść do akademii!
Wszyscy, oprócz Brilliant'a spojrzeli na nią zdziwieni.
- Jak to w niebezpieczeństwie?- powiedziała Giniel.
- Jest coś gorszego od uwolnienia się Mordheriona?- spytał Dolyn. Audrey dopiero teraz go zaóważyła- Jestem Dolyn, czarodziej bojowy- zmieszał się, w końcu zapomniał się przedstawić. Audrey nie przejęła się tym zbytnio:
- Oczywiście, że jest! Mordherion planuje zaatakować Sentię!
Wszyscy zaniemówili... Gdyby nikt się o tym nie dowiedział, plany Mordheriona z pewnością by wypaliły, Sentia nie byłaby przygotowana na wojnę, a wtedy z całego królestwa zostałaby tylko kupa gruzu i wszystko pogrążyłoby się w mrocznej, demonicznej magii Mordheriona:
- Na co my jeszcze czekamy?!- przerwał ciszę Brilliant.

***

Audrey i reszta biegli przez korytarz akademii. Najpierw skierowali się do gabinetu Mistrzyni Rose, ale gdy Audrey otworzyła drzwi, okazało się, że była tam tylko sprzątaczka:
- Mistrzyni Rose jest w gabinecie Mistrza Silion'a- powiedziała, przyglądając się zziajanej grupie.
- Za mną- rzucił Billiant i skierował się do pokoju swojego Mistrza. Cornel skrzywił się nieznacznie. Brilliant zaprowadził ich prosto do Silion'a, gdy otworzył drzwi do jego gabinetu, wszyscy zobaczyli rozmawiających ze sobą mistrzów. Nagle oboje przerwali rozmowę i z poważnymi minami odwrócili się do drzwi:
- Audrey!- wykrzyknęła Mistrzyni Rose- Gdzieś ty się podziewała?!- spojrzała surowo na uczennicę.
- Mistrzyni Rose! Mam ważne informacje do przekazania!
- Pytałam się, gdzie byłaś?
- To skomplikowane- Audrey zauważyła, że Brilliant i Silion świdrują się spojrzeniami. Zupełnie jakby przewiercali się nimi na wylot. Milczeli, to było dziwne. Jakby się porozumiewali bez słów.
- Audrey, mówię do ciebie- Rose zaczynała tracić cierpliwość- Gdzie byłaś?
- W twierdzy Mordheriona- wypaliła, po czym zdała sobie sprawę z tego co zrobiła.
- CO?!- Rose była wściekła- Audrey, co ty sobie myślisz! Tak po prostu to mówisz... Mogłaś umrzeć!
- Wiem- Audrey próbowała wybrnąć jakoś z tej sytuacji- Ale musiałam, chciałam uratować swoją matkę, która została uwięziona, a po za tym dowiedziałam się czegoś bardzo ważnego. Od tej informacji zależy los całej Senti...
- Co to za informacja?- spytała Rose.
- Za siedem dni Mordherion zaatakuje z północy armią demonów.
- Dziecko... o czym ty mówisz?- Rose nie dowierzała własnym uszom. Stała przez chwilę w osłupieniu. Zaraz potem podeszła do dziewczyny, chwyciła ją za ramię i pociągnęła za sobą, opuszczając gabinet Siliona:
- Gdzie idziemy?- zapytała Audrey.
- Do dyrektorki- oznajmiła Rose. "Nie wieży mi?" pomyślała czarnowłosa. Rose zaprowadziła Audrey pod duże, zdobne drzwi na drugim piętrze, wyglądały jak witrażowe okno. Mistrzyni nie musiała pukać, ani prosić o pozwolenie na wejście:
- Wejdź Rose- odezwał się głos dobiegający  z wnętrza pomieszczenia. Drzwi same się otworzyły ukazując okrągłe pomieszczenie z wysokim sufitem. Okna były zrobione z kolorowego szkła, przez co cały pokój był wypełniony kolorowym światłem słonecznym. Pod ścianami stały dopasowane do nich kształtem wysokie regały z księgami, a naprzeciwko drzwi, pod oknem stało biurko ze stertą zwojów, piór i ksiąg. Za biurkiem, na wysokim, wyściełanym atłasem krześle, siedziała kobieta, o poważnej minie i skupionym spojrzeniu. Wyglądała na jakieś pięćdziesiąt pięć, sześćdziesiąt lat, ale jej włosy nie były siwe. Miała kasztanowe loki upięte w niedbały kok i bursztynowe oczy:
- Co cię do mnie sprowadza?- zapytała. Mistrzyni Rose zamknęła drzwi i ciągnąc za sobą Audrey podeszła do biurka dyrektorki. Nie owijała w bawełnę:
- Moja uczennica, Audrey, właśnie powiedziała mi, że była w twierdzy Mordheriona, gdzie dowiedziała się, że zamierza on nas zaatakować.
- Hmm- dyrektorka nie wyglądała na zaskoczoną- Coś jeszcze?- spytała  przyglądając się Rose. Audrey już chciała coś dodać, ale dyrektorka uniosła dłoń w geście uciszenia.
- Coś jeszcze Rose?- powtórzyła.
- Audrey mówiła, że atak nastąpi z północy, za siedem dni.
- Dobrze- dyrektorka mówiła spokojnym, zrównoważonym głosem. Wyglądała jakby w ogóle jej to nie interesowało. Jakby nikt właśnie jej nie powiedział, że Sentie czeka zagłada. Chwilę milczała- Zostaw nas same- odezwała się do Rose.
- Oczywiście- mistrzyni odwróciła się na pięcie i wyszła. Audrey przyglądała się dyrektorce, kobieta zabrała się za papiery. Wzięła pióro  zaczęła pisać coś drobnym maczkiem. Zaglądała do kilku ksiąg i znów pisała i tak w kółko, przez kilka minut. Audrey nie wiedziała co robić "Przerywać jej czy nie?"
- Pani...- zaczęła, ale dyrektorka znów uniosła rękę w uciszającym geście. Dalej pisała i przeglądała księgi. Audrey postanowiła zaczekać. Dopiero po jakiś dziesięciu minutach dyrektorka skończyła i wstała z krzesła:
- Chodź za mną Audrey- powiedziała nie patrząc na czarnowłosą. Podeszła do jednego z regałów, pchnęła go lekko dłonią. Ten otworzył się jak jakieś drzwi, ukazując tajną komnatę.
- Wejdź- powiedziała dyrektorka. Audrey weszła za nią. Pomieszczenie było okrągłe, tak jak gabinet. Ściany były pokryte dziwnymi, niebieskimi, świetlnymi refleksami. Na środku stał marmurowy stolik i dwa zdobne, srebrne krzesła. Regał zamkną się za nimi. Pomieszczenie nie miało okien. Oświetlało je tylko nikłe, niebieskawe światło bijące ze ścian:
- Usiądź- powiedziała dyrektorka. Audrey usiadła na srebrnym krześle, dyrektorka zrobiła to samo. "Pomieszczenie, które uspokaja" stwierdziła w myślach Audrey. Dyrektorka wyjęła z kieszeni swojego eleganckiego żakietu pryzmat. Położyła go na marmurowym stoliku i dotknęła wierzchołka kryształu czubkiem palca wskazującego. Pryzmat uniósł się ponad ich głowy. dyrektorka zamknęła oczy i skupiła się. Sprawiła, że nad pryzmatem pojawiła się kula białego światła. Pryzmat rozszczepił je na siedem promieni o różnych kolorach, które padały na ściany:
- Niesamowite- zachwyciła się Audrey.
- Prawda? Światło to prawdziwa magia- powiedziała dyrektorka przyglądając się rozanielonej uczennicy.
- Audrey, chcę, żebyś opowiedziała mi o wszystkim, co przeżyłaś w twierdzy Mordheriona. Skąd w ogóle wiedziałaś jak się tam dostać?
- To dzięki Brilliant'owi, ma moc dusz, widział mojego ojca, który powiedział jak można się tam dostać.
- Doprawdy?- dyrektorka pstryknęła palcami i w jej ręce pojawiła się nieduża fiolka z fioletowym płynem w środku- Miałabyś ochotę na herbatę?- zapytała. Audrey zbiło to z tropu:
- Tak- powiedziała wolno- chętnie.
Dyrektorka odkorkowała fiolkę i przechyliła ją tak, żeby na stolik skapnęły dwie krople fioletowego wywaru. Gdy tak się stało, krople zaczęły formować się w dwie filiżanki z gorącą herbatą. Audrey siedziała oniemiała.
- Fantastyczny eliksir- stwierdziła dyrektorka, przysuwając do czarnowłosej jedną z filiżanek- Kontynuujmy.
- Więc mój ojciec powiedział, że musimy udać się do podnóży Góry Polarnej, ponieważ Mordherion stworzył tam portal, by wysłać demony na zwiady. Gdy nadeszła północ, ja i Brilliant wyruszyliśmy by przejść przez ten portal.
- Przypuszczam, że celem tej wypraw było ocalenie twojej matki Sophie?
- Tak- przyznała Audrey- znaleźliśmy lochy, gdzie Brilliant odnalazł swoją przyjaciółkę Giniel, która również była uwięziona- Audrey wypiła łyk herbaty- Uwolniliśmy ją, ale nas przyłapano.
- I zostaliście uwięzieni- domyśliła się dyrektorka. Audrey przytaknęła kiwnięciem głowy.
- Potem jednak Brilliant nas uwolnił. Kazał Giniel uciekać, a my wróciliśmy po moją matkę. Uwolniliśmy ją, prawie przy tym nakrył nas Mordherion, ale udało nam sie wymknąć. Następnie znaleźliśmy kryształ, w którym zapisany był plan Mordheriona.- Audrey dokładnie powtórzyła to co powiedział jej kryształ i to co jej ukazał w formie wizji.
- Rozumiem- dyrektorka zamyśliła się - mówisz, że użyłaś do tego magii strażnika czasu?
- Tak.
- To bardzo ciekawe- stwierdziła dyrektorka, ale nic o tym już nie wspomniała. Przeszła do innego pytania- I Mordherion planuje zabić własnego brata?
- Tak- znów potwierdziła.
- Jego bratem jest król Sentii, Corian Weapon-warrior.- powiedziała kobieta ni stąd ni zowąd.
- Naprawdę?- Audrey była zaskoczona tym faktem.
- Zgadza się.

To tyle :)

Ginamore

1 komentarz: