niedziela, 30 marca 2014

Czarodziejka odc 2

Tak jak napisałam w poprzednim poście, dzisiaj dodam drugi rozdział Czarodziejki. 
Mam nadzieję, że wam się spodoba :)

 Następnego ranka Audrey obudziła się w puchowej pościeli z zarumienioną twarzą i niezdrowo świecącymi oczami. Wstała uważając by podłogi jako pierwsza dotknęła prawa stopa. Potem szybko wciągnęła wiszące na oparciu krzesła, stojącego przy łóżku ciemne dżinsy. Następnie chwyciła kosmetyczkę z komody i wyciągnęła turkusowy T-shirt z szafy po czym pobiegła pędem do łazienki. Była dziesiąta, po prysznicu dziewczyna ubrała się i uczesała a potem pognała do kuchni na śniadanie. Jej mama już tam była i właśnie nakładała na talerz córki pancakesy polewając je obficie syropem klonowym. Charly czytał gazetę siedząc przy stole.
Audrey usiadła naprzeciwko niego i zabrała się do pałaszowania śniadania, które Sophie właśnie postawiła przed córką.
- Smacznego- rzekła Sophie uśmiechając się na ten widok. Po skończonym śniadaniu dziewczyna pożegnała się z tatą, wychodzącym do pracy. Kiedy tylko drzwi się zamknęły, Sophie
zwróciła się do córki.
- Jak było wczoraj?- spytała zaciekawiona
- Tak jak zwykle.- stwierdziła Audrey.
- To znaczy?- ciągnęła matka.
- To znaczy wspaniale- rzuciła czarnowłosa z uśmiechem, po czym skierowała się do salonu. Sophie ruszyła za nią wycierając przed chwilą umyty talerz.
- Umówiliście się gdzieś dzisiaj?- znów spytała. Audrey usiadła na kanapie i chwyciła Voga leżącego na stoliku do herbaty.
- Właściwie tak, a czemu pytasz?- odpowiedziała czytając artykuł.
- Dziś pierwszy dzień wakacji, więc zastanawiam się czy George gdzieś cię zabiera.- wyjaśniła Sophie swoją ciekawość.
- Tak, jedziemy z Cornelem na wycieczkę rowerową.- powiedziała
-To był mój pomysł.- dodała zanim jej mama zdążyła zadać kolejne pytanie.
-Aha. Przygotuję ci jakieś jedzenie, żebyście mogli coś później przekąsić. Zgoda?- zaproponowała Sophie obdarzając córkę swoim najpiękniejszym uśmiechem.
-Ok- rzuciła Audrey krótko wyjmując komórkę z kieszeni spodni.
-uprzedzę chłopaków, żeby nic ze sobą nie brali.- Sophie patrzyła jeszcze chwilę na córkę jak wybiera numer telefonu zapewne do Georga i ruszyła do kuchni.

***

Audrey stała opierając się o drzewo przy którym postawiła rower.
Do bagażnika miała przytroczony kosz piknikowy pełen jedzenia i skórzaną kurteczkę na chłodny wieczór. Chłopcy już nadjeżdżali na swoich pojazdach. Z przodu jechał Georg a z tyłu Cornel uśmiechając się do Audrey. Zawsze kiedy go takim widziała, nie mogła pojąć dlaczego taki miły i sympatyczny chłopak nie ma dziewczyny. George zatrzymał się tuż przed czarnowłosą i zagwizdał na widok wielkiego kosza pełnego soku, ciastek i kanapek.
- Ale będzie uczta- przyznał Cornel również patrząc na bagaż.
- No nie?- przyznała rozbawiona Audrey.
- Dobra stary pozwól mi się przywitać- rzucił George do brata i podszedł do Audrey, zostawiając rower na trawie.
- Ok. Nic nie słyszę i nie widzę- powiedział Cornel po czym wyją ze swojej skórzanej torby na ramię I Poda i słuchawki. George pocałował dziewczynę. Po kilku dłuższych chwilach wrócił na rower.
- To co jedziemy?- spytał obojga.
- Jasne- Cornel włożył I Poda do kieszeni i z słuchawkami w uszach śmigną przodem. Audrey i George jechali za nim. Cała trójka zaplanowała wycieczkę na plażę oddaloną o jakieś 4 km.
Pierwszy postój przebiegł bez problemu. Zatrzymali się koło niewielkiego stawu, żeby zjeść drugie śniadanie. Przy okazji Cornel zabawiał Audrey i swojego brata przeróżnymi dowcipami, po których czarnowłosa śmiała się do łez. George nie wydawał się być aż tak rozbawiony, widocznie dlatego, że Cornel wciąż nawijał i nawijał nie dając mu dojść do słowa. Drugi postój też przebiegł dobrze. Audrey świetnie czuła się w towarzystwie dwojga braci.
  Kiedy w końcu wszyscy dotarli nad mieniący się błękitem ocean, rozłożyli koc piknikowy na piasku. Cornel od razu zdjął koszulkę i trampki, żeby wskoczyć do wody i popływać.
- Idziesz?- zapytał George Audrey po zdjęciu swojego T-shirtu i butów.
- Zaraz, chcę chwilkę posiedzieć tutaj.- powiedziała uśmiechając się do swojego chłopaka.
- Ok - rzucił George i pognał w stronę zanurzającego się brata. Audrey patrzyła jak znika w wodzie, wdychając słone powietrze, które przynosiła bryza rozwiewająca jej włosy. Dziewczyna przyglądała się jak obaj chłopcy wygłupiają się stojąc po pas w wodzie. Cornel ochlapywał co rusz brata, a ten z kolei odpłacał mu tym samym. Obaj się śmiali, ale Cornel był o  wiele weselszy, na kilometry można było wyczuć jaką rzuca aurę szczęścia. Kilka dziewczyn siedzących na piasku pod dużym parasolem obserwowało uważnie obu przystojniaków.
-Hej! Audrey!- krzykną Cornel- przyłączysz się do nas, czy będziesz tak siedzieć i się gapić?!
W tej chwili grupka obserwatorek zwróciła twarze w stronę czarnowłosej, najwyraźniej czując lekką zazdrość, że została zaproszona a one nie. Audrey pokręciła głową z uśmiechem patrząc na Cornela, czasami bywał roztrzepany. Szybko wyskoczyła z ubrań, ukazując swój turkusowy jedno częściowy strój i pobiegła do wody.  Pierwsze wrażenie jakie odczuwa prawie każdy kto zetkną się z wodą w oceanie to potworne zimno. Dziewczyna nie była wyjątkiem i dlatego ostrożnie stawiała dalsze kroki by przyzwyczaić ciało do nagle zmienionej temperatury.
- Ale się ślimaczysz- przyznał Cornel patrząc z udawaną wzgardą.
Tak naprawdę po prostu się z nią droczył. George wziął sprawy w swoje ręce. Szybko znalazł się tuż przy Audrey po czym chwycił ją pod nogi jedną ręką a drugą podłożył pod plecy. Audrey pisnęła cicho i zacisnęła ramiona wokół szyi chłopaka. Cornel wydawał się tym rozbawiony.  W końcu George postawił ją w wodzie kilka metrów dalej od brzegu. Przez ciało Audrey przeszedł lodowaty dreszcz.
- Zimno- dziewczyna drżała lekko. Cornel spojrzał wymownie na swojego starszego brata, ten pomyślał dokładnie o tym samym. Oboje naraz ochlapali ją zimnymi strugami wody. Audrey oczywiście cała mokra nie czekała z odpłatą. Wkrótce rozpętała się wojna dzięki której dziewczyna rozgrzała się na dobre. Po skończonej zabawie cała trójka ruszyła do swojego miejsca na plaży wciąż śmiejąc się do rozpuku. Dziewczęta siedzące niedaleko wciąż patrzyły na Audrey z zazdrością. Dochodziła osiemnasta i robiło się chłodno więc cała trójka ubrała się ciepło i spakowawszy wszystko ruszyła z powrotem do domu.
 Zatrzymali się na pierwszy postój koło czyjegoś sadu.
- Pójdę załatwić swoje potrzeby- powiedziała Audrey kierując się w stronę bardzo gęstych krzaków.
- Ok- rzucił George i pogrążył się w rozmowie z młodszym bratem.
Audrey upewniła się, że nikt jej nie podejrzy, po czym spojrzała w dół. Z jej gardła wyrwał się krzyk pełen przerażenia. Dwaj bracia przerwali rozmowę i spojrzeli na siebie
ze strachem. Natychmiast przybiegli do dziewczyny a ich spojrzenia od razu padły na to co zobaczyła Audrey. W wysokiej trawie leżał mężczyzna w średnim wieku z szeroko otwartymi oczami, które wyglądały jakby przed chwilą ofiara widziała coś potwornie przerażającego. Usta były otwarte w niemym krzyku,
a ręce i nogi bezwładnie rozłożone w zaroślach. Nigdzie nie było śladów krwi a ofiara nie miała żadnych ran. George troskliwie przyciągną Audrey do siebie i przytulił gładząc ją po włosach. Dziewczyna łkała w markowy T-shirt chłopaka.
-Dzwoń po policję- zakomunikował swojemu bratu.


Piszcie w komentarzach co sądzicie o opowiadaniu :)

Do następnego posta

3 komentarze:

  1. BOOOOOOSKIE!
    Chcemy więcej, chcemy więcej!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha ha :D
      Nie sądziłam, że komuś może tak spodobać się akurat to opowiadanie.
      Bardzo się z tego cieszę :)

      Usuń
    2. Takiej świetnej historii ze świecą szukać :3

      Usuń